Szukaj na tym blogu

wtorek, 1 lipca 2014

Stuart Hill - "Krzyk Icemarku"

S: Kroniki Icemarku, T:1

„(…) Całkowicie szczerze uważam, że jeżeli ktokolwiek czerpie pocieszenie z tego, że „zawsze jest ktoś, kto ma gorzej niż ty”, to jest on wyjątkowo żałosnym i chorym osobnikiem. Gdybym zwichnęła nadgarstek, to nie byłabym szczęśliwsza na myśl o tym, że ktoś inny złamał nogę.”

Fantastyczny misz-masz, z ciekawie wykreowanymi postaciami oraz opisami pełnymi akcji. Dopracowane i szczegółowe bitwy po prostu porywają. Przyjemna lektura z dużym pokładem wartości i postaw, z dozą historycznych faktów poukrywanych tu i ówdzie. „Krzyk Icemarku” jest lekturą, którą można polecić dzieciom i młodzieży, chociaż muszę się przyznać, że ja sama się dobrze bawiłam. Dorośli mogą spokojnie sprezentować egzemplarz swoim dzieciom.


Opis:

Wspaniała, dramatyczna i chwytająca za serce opowieść o niezwykłej dziewczynce, która rzuca wyzwanie imperium.

Po tym jak ojciec z honorem poległ w bitwie, czternastoletnia Thirrin zostaje królową Icemarku, maleńkiego królestwa, które zawsze było w potrzasku między groźnymi sąsiadami. Thirin musi zebrać armię, żeby ochronić swoich ludzi przed – wydawałoby się – niezwyciężonym imperialnym najeźdźcą. Poszukiwania sojuszników zaprowadzają ją poza północne granice jej kraju, do dawnych wrogów w Krainie Duchów, i jeszcze dalej, do zamarzniętego Rdzenia Świata. Młoda królowa zawiera nieprawdopodobny sojusz z wampirami, wilkołakami, czarownicami i śnieżnymi lampartami.

Czy jednak zdoła ocalić swoje królestwo?

http://www.galeriaksiazki.pl/krzyk-icemarku-kroniki-icemarku-tom-i.html


***
Pierwszą reakcją po rozpoczęciu czytania było właściwie jedno pytanie: „Skąd ja to znam?” Książka mimo moich dobrych odczuć posiada jeden element, który może być uznany zarówno za plus, jak za minus. Schematyczność. Czytałam wiele książek o podobnej tematyce więc na wielu poziomach zauważam podobieństwa. Z drugiej strony czy takie złe jest powielanie dobrych schematów? Przy czytaniu miałam również liczne skojarzenia nie tylko z innymi książkami, ale serialami i filmami, które wywołały przypływ mojej radosnej twórczości w postaci stworzenia obrazka.
„ – To właśnie jest problem z nauką. Musi wyjaśniać piękno. Nie pozwoli mu po prostu być.
– Nie sprawia, że ono przestaje być pięknem.
– Nie, ale odbiera mu tajemniczość. Odbiera magię.”
Debiut literacki brytyjskiego autora, oryginalnie wydany w 2005 roku i w tym przypadku nie przypadkowo wypominam narodowość. W opowieści bowiem pojawiają się elementy kultury (a właściwie kultur) związane z ziemiami brytyjskimi. Mamy odwołania do różnych ludów, m.in. Celtów i ich stosunku do natury; podboju Brytanii przez Juliusza Cezara; pojawienia się wikingów na tych ziemiach itp. Na ten misz-masz, składają się różne systemy religijne (mono- i politeistyczne), czy podkreślany antagonizm nauki i wiary. Przemycone kawałki historii (także tej bliższej) zmiksowane z dawnymi wierzeniami i podaniami ludowymi stanowią trzon powieści.

Przedstawiono wiele idealizmu, odwagi, odpowiedzialności związanej z powolnym wkraczaniem w dorosłość. Wszystko pięknie, ładnie, ale jak to zwykle bywa po pewnym czasie można dojść do wniosku, że jednak to wszystko zbyt dobrze się układa. W tym miejscu przeszkadza mi wiek i brak lekkiej dozy „naiwności” w stosunku do świata i życia. Jeśli szuka się „pozytywnego” typu opowieści to książka Stuarta Hilla idealnie się do tego nadaje. Podczas czytania ciągle nasuwało mi się hasło „Winter is Coming”, ale gdyby „Krzyk Icemarku” pisał G.R.R. Martin można się domyślić jakby się to z grubsza skończyło.

Wojownicza księżniczka z pewnością przyciągnie czytelniczki, ale duże skupienie się na motywach bitewnych i opisach walk pewnie bardziej trafi w gusta chłopców. Nie znajdziemy wiele magii w formie zaklęć i czarów, jedynie istoty z baśni i opowieści. Całość pisana jest przystępnym językiem, składa się w logiczną całość, nie ma luk czy nieścisłości. 

Oceniając: „Krzyk Icemarku” jest przyjemną książką dla dzieci i młodzieży (ale jak to mówią: dorośli to czasem takie duże dzieci), chociaż oczytani w fantastyce mogą czuć niedosyt. W zależności od gustów może się podobać lub nie. Chociaż dawka pozytywnej energii i autorytetów płynących z kartek książki czasami przyda się w naszej polskiej rzeczywistości.  

Polecam!
„– Czasem myślę sobie, że to zbyt wielkie ryzyko, polegać tak bardzo na kimś innymi, jeśli chodzi o nasze szczęście (…). – Ale jeżeli nie dzieli się z kimś przynajmniej części życia, wszystko inne wydaje się mniej ważne, w jakiś sposób mniej cenne.
– To ryzyko jest tego warte (…). Nawet kiedy los z tobą wygra i stracisz taką osobę, było warto.”
W tym miejscu dziękuję za egzemplarz recenzencki wydawnictwu:




Skądinąd wydającego także książki jednej z moich ulubionych autorek: Trudi Canavan <3

***

Moja radosna nocna twórczość po przeczytaniu :)

Brak zwykłe podawanej oceny w skali od 1-10  jest tu celowy. 

7 komentarzy:

  1. Może przeczytam w wolnej chwili ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też już mam ją w swoich szeregach i jestem ciekawa, czy będę miała podobne odczucia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie słyszałam wcześniej o tej książce, ale nie jestem pewna czy to coś dla mnie. Będę się jeszcze zastanawiać :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wprawdzie już z recenzji bije nutka schematyczności: "od zera do bohatera" (dziwne skojarzenie z Eragonem) i obrona dobrego królestwa przed złym najeźdźcą, to całość wzbudza pozytywne odczucia. Wydaje się być baśnią utrzymaną w stylu fantasy. Może nie będzie to najambitniejsze dzieło gatunku, które przeczytam, jednak chęć już jest:)

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi niezmiernie miło za każdy komentarz. Jednakże namolnego spamu nikt nie lubi, podobnie zresztą jak "hejtingu". Jeśli chcesz kogoś poobrażać to radzę użycie tego fajnego krzyżyka w prawym górnym rogu. Komentarze tylko spamujące lub obraźliwe będą usuwane.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...