Szukaj na tym blogu

środa, 28 września 2016

Umberto Eco - „Temat na pierwszą stronę”



eco-temat-na-pierwsza-strone_01

Opis:


W najnowszej powieści Umberta Eco odnajdujemy elementy political fiction, thrillera, romansu i gorzkiej groteski. Jest to niepokojąca wizja współczesnego świata kształtowanego przez media, które bynajmniej nie mogą uchodzić za wolne.

Pan Colonna to typowy „człowiek bez właściwości” czy raczej nieudacznik. Pewnego dnia 1992 roku niejaki Simei składa mu propozycję: przez rok Colonna ma być świadkiem przygotowań do publikacji nowego dziennika, a potem opisać je w bestsellerowej książce. Jego relacja nie musi ściśle trzymać się faktów, jako że ów dziennik, „gotowy mówić prawdę o wszystkim”, w gruncie rzeczy jest blefem. Choć Colonna o tym wie, decyduje się wziąć udział w eksperymencie i odegrać powierzoną mu rolę. Poznaje dość przypadkową grupę dziennikarzy „przyszłej” gazety. Między innymi Braggadocia, wzorcowego dziennikarza śledczego, tropiącego rozmaite afery i spiski. Wszyscy oni dyskutują o zawartości nowej gazety, a niezmordowany Braggadocio dopracowuje szczegóły swojego odkrycia, jest bowiem przekonany, że udało mu się połączyć w logiczną całość najmroczniejsze tajemnice historii Włoch ostatnich 50 lat: domniemania, że Mussolini przeżył, terror Czerwonych Brygad; przypuszczalne zabójstwo Jana Pawła I; watykańskie afery bankowe. A wszystko to pod nieustanną kontrolą tajnej prawicowej organizacji Gladio, loży masońskiej P2, mafii, CIA, Watykanu i tajnych służb.

 

Moja ocena: Dobra (***)


Po raz kolejny przekonuję się, że Umberto Eco to nie tylko "Imię róży". W "Temacie na pierwszą stronę" autor stara się pokazać świat rządzony przez media. Jeśli przyjrzymy się temu szerzej, zatrważające jest jak wiele analogii możemy znaleźć do tego, co rzeczywiście się wokół nas dzieje. Autor jakby próbuje obnażyć media, pokazać ich prawdziwe oblicze - manipulacje, kłamstwa, niedopowiedzenia itp. Czy mu się to udaje?
Zresztą kto czyta publikacje recenzowane w gazetach? Samym recenzentom rzadko się to zdarza. Należy się cieszyć, że książkę przeczytał jej autor, bo po zapoznaniu się z pewnymi dziełami trudno oprzeć się wrażeniu, że nawet on tego nie zrobił.
Bohaterowie to zbiorowisko różnych osobowości i temperamentów. Ich cechy zostają spotęgowane poprzez groteskowość sytuacji w jakiej się znaleźli. Główny bohater jakoś nie zyskał mojej sympatii. Za to do gustu przypadł mi Braggadocio, który ożywiał książkę, czynił ją jeszcze bardziej prześmiewczą i idealnie pasował do roli redaktora pisma, które nijak ma się z prawdą.
Simei przed chwilą zaprowadził w redakcji formę „pan”, a ja zazwyczaj utrzymuję dystans zgodnie z zasadą „świń razem nie pasaliśmy” - ale Braggadocio widocznie podkreślał, że jesteśmy kolegami.
Hipoteza, jaką wysuwa Braggadocio jest tak nieprawdopodobna, że nie wiadomo czy śmiać się czy płakać. Co ciekawe autor brnie w nią dalej, chcąc sprawić byśmy zaczęli wątpić w swój osąd, byśmy choć przez chwilę zastanowili się nad tym tematem. A co by było gdyby…? Wszystko od samego początku jest wyolbrzymione i doskonale zdajemy sobie z tego sprawę, mimo to nie razi.

Polecam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie mi niezmiernie miło za każdy komentarz. Jednakże namolnego spamu nikt nie lubi, podobnie zresztą jak "hejtingu". Jeśli chcesz kogoś poobrażać to radzę użycie tego fajnego krzyżyka w prawym górnym rogu. Komentarze tylko spamujące lub obraźliwe będą usuwane.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...