Szukaj na tym blogu

piątek, 13 stycznia 2017

Stephen King – „Rok wilkołaka”

king-rok-wilkolaka

Opis:

TERROR ROZPOCZĄŁ SIĘ W STYCZNIU, PRZY PEŁNI KSIĘŻYCA…
Pierwszą ofiarą jest dróżnik, który słysząc drapanie w drzwi, lituje się nad „biednym zwierzakiem” szukającym schronienia przed zawieją.
W lutym pada na kobietę. Samotna, walcząca z nadwagą miłośniczka romansów Harlequina w walentynkową noc nie chce być sama i otwiera okno „wyśnionemu kochankowi”.
W marcu przychodzi kolej na włóczęgę.
W kwietniu…
W kwietniu Tarker’s Mills, odcięte od świata miasteczko, jest już sparaliżowane strachem. W nocy przy pełni księżyca słychać wycie przypominające krzyk człowieka i widać ślady bestii, która jeszcze się nie nasyciła.
Kto będzie następny?

Moja ocena: Oby więcej takich (*****)

Dziś mamy piątek, w dodatku trzynastego, dlatego nie mogłam powstrzymać się przed dodaniem recenzji w mrocznej tematyce. To historia z małym dreszczykiem w tle, napisana przez samego Stephena Kinga. Specjalnie użyłam tutaj słowo „mały”, bo nie jest to ten poziom strachu, który mógłby mnie przerazić jak zdarzało się przy innych dziełach tego autora. W przypadku „Roku Wilkołaka” od samego początku wiemy (lub chociażby się domyślamy), co może się wydarzyć. Wilkołak i małe miasteczko? To nie może skończyć się dobrze.
Książka ma dość specyficzną formę. Wiąże się to przede wszystkim z faktem, że historia w zamyśle miała być urozmaiceniem kalendarza. Takie kilkanaście ciekawych zdań do danego miesiąca. Tylko wraz z pisaniem ta historia znacznie się rozrosła, więc postanowiono ją wydać w formie książkowej.
Stephen King jak zwykle udowadnia, że różne rzeczy mogą przytrafić się każdemu. Zarówno chodzi tutaj o śmierć, która potrafi dotknąć zarówno dziecko, dorosłego w sile wieku czy starszą osobę. Jak to mówią śmierć nie wybiera. Ale autor zwraca uwagę również na fakt, że nikt nie jest czarno-biały, każdy trzyma w głębi siebie swoje demony. I czasem one potrafią się uwolnić, wydostać na zewnątrz i sprawić, że robimy czy mówimy rzeczy, o które nikt by nas wcześniej nie podejrzewał.
Co ciekawe nie zrażała mnie schematyczność powieści i wydaje mi się, że miał na to wpływ fakt, że wiele sobie po „Roku wilkołaka” nie robiłam. Od pierwszych stron podeszłam do niego jak do kalendarza, w którym również ciągle coś się powtarza. Jak zwykle autorowi udało się zatrzymać mnie odrobiną tajemnicy. Tym razem była to tożsamość wilkołaka. I o dziwo dość szybko udało mi się dobrze wytypować (bo zwykle to podejrzewam wszystkich po kolei, a i tak okazuje się, że mistrz potrafi mnie zaskoczyć).
Polecam! Jako krótką opowieść z dreszczykiem na piątek trzynastego; Jako ciekawostkę w twórczości Kinga; Jako pożywkę dla fanów wilkołaków.

1 komentarz:

  1. Dla mnie to jedna z najsłabszych pozycji w dorobku Kinga. Może i najsłabsza.

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi niezmiernie miło za każdy komentarz. Jednakże namolnego spamu nikt nie lubi, podobnie zresztą jak "hejtingu". Jeśli chcesz kogoś poobrażać to radzę użycie tego fajnego krzyżyka w prawym górnym rogu. Komentarze tylko spamujące lub obraźliwe będą usuwane.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...