„Byłem muszlą. Pustą. Przyłóż mnie do ucha, a usłyszysz daleki szum wymarłego oceanu.”
Opowieść o pozostaniu sobą w świecie, który został pozbawiony dawnych zasad i walce człowieka z samotnością.
Opis:
Hig
przeżył epidemię grypy, która niemal doszczętnie wytrzebiła ludzkość.
On sam stracił żonę i przyjaciół. Teraz mieszka w hangarze na małym
opuszczonym lotnisku wraz z psem i jedynym sąsiadem – mizantropem nie
rozstającym się z bronią.
W swojej cessnie 182 z 1956 roku Hig
zabezpiecza strefę ochronną lotniska, a od czasu do czasu wymyka się w
góry, by łowić ryby i udawać przed samym sobą, że wszystko jest jak
dawniej. Kiedy jednak w pokładowym radiu natrafia na transmisję z innego
lotniska, budzi się w nim skrywana głęboko nadzieja, że gdzieś istnieje
inne, lepsze życie, podobne do tego, które utracił. Ryzykując wszystko,
Hig wyrusza na wyprawę tam, skąd nie będzie już mógł powrócić, nie
tankując: kieruje się do źródła zaszumionego sygnału radiowego. To, co
go czeka i z czym musi się zmierzyć, jest zarazem i lepsze, i gorsze od
czegokolwiek, czego mógł się spodziewać.
Gwiazdozbiór Psa to
porywająca i wzruszająca, tyleż zabawna, co przejmująco smutna opowieść o
człowieku, który wiedzie życie w ziejącym pustką, przepełnionym
poczuciem straty świecie; opowieść o tym, czym gotów jest zaryzykować,
by wbrew wszystkiemu odzyskać więź z innymi, miłość i pełnię
człowieczeństwa.
http://www.insignis.pl/book/index/74/Gwiazdozbior-psa.html
Moja ocena: Dobra (***)
+ strona emocjonalna książki
***
I patrzyłem na gwiazdy pływające w pajęczynie liści. Jak ryby które próbują się przecisnąć przez oka sieci. Tym właśnie jesteśmy, to robimy: próbujemy się przecisnąć, napinamy sieć, sieć która nie istnieje. Jej węzły trzymają tylko tak mocno jak nasze własne przekonania. Nasz własny strach.
Wraz z lekturą Petera Hellera tylko mocniej umocniłam się
w przekonaniu, że książki o szeroko pojętej tematyce
postapokaliptycznej, to tak właściwie różne spojrzenia na problem
samotności człowieka. Boimy się tego. Stawienia czoła rzeczywistości
samemu, zwłaszcza, jeśli to co znamy legło w gruzach i leży u naszych
stóp. Ponieważ jest o wiele trudniejsze, niż kiedy mamy wokół siebie
osoby, którym możemy zaufać. Z tym problemem zmaga się Hig, główny
bohater Gwiazdozbioru Psa, co prawda nie jest on w dosłowny sposób
zupełnie sam - ma w swoim pobliżu najlepszego przyjaciela, którym jest
pies Jasper i Bangleya, sojusznika, z którym żyje w symbiozie. Temu
drugiemu nie ufa jednak w pełni. Jego chęć kontaktu z drugim człowiekiem
najczęściej przysparza mu jedynie dodatkowych problemów. Hig jest
bowiem chyba jednym z nielicznych, którzy w tym brutalnym świecie
starają się dać szansę każdemu człowiekowi, zanim odstrzeli mu się
głowę.
Jasper zastrzygł uszami i rozchylił pysk w swojej wersji uśmiechu. Nie wiedział. Miał to w dupie. Gdyby życie było tak proste, pomyślałem, jak wiele razy wcześniej. Proste jak życie psa.
Książka
jest przesiąknięta treściami natury egzystencjalnej, pełna brutalności i
śmierci. Przede wszystkim jednak smutku, wspomnień, straty, przemijania
i pogodzenia się z losem. Ten brak nadziei jest tak wyczuwalny, że
można prawie tą przytłaczającą atmosferę kroić nożem. Są epizody
względnie radosne, a zakończenie może dawać lekką nadzieję, jednak
wydaje mi się, że głównym celem książki było właśnie całkowite
zadziałanie na emocje czytelnika i wprowadzenie go celowo w stan, w
jakim prawdopodobnie byłby, gdyby znany mu świat runął w posadach.
Działanie poprzez empatię. I to się doskonale udało.
Polecam!
Chociaż nie jest to lektura „łatwa, prosta i przyjemna” w zwyczajnym
znaczeniu tych słów. Wartość ma tutaj wywoływanie przemyśleń. Oj, wielu.
A moja ocena oddaje głównie efekt przytłoczenia, jaki ta lektura u mnie
wywołała.
Jakbym żył w rozdwojeniu a tym rozdwojeniem była zjadliwa nieustępliwość życia z jego błękitami i zieleniami nałożonymi na ciemniejącą szarość śmierci, i potrafiłem przechodzić od jednego do drugiego, wchodzić i wychodzić z taką samą łatwością z jaką wchodziłbym i wychodził z cienia hangaru tuż za wyjściem.
Odniesień mamy
całkiem sporo, choć są one raczej natury muzycznej. Znajdujemy ogólnie
wspomniane powieści Jamesa Dickey’a, ale w ramach pożegnania z książką
otrzymujemy wiersz:
Li Shangyin –„Kiedy wrócę do domu”
„Kiedy wrócę do domu? Nie wiem.
W górach, w deszczową noc,
Jesienne jezioro występuje z brzegów.
Kiedyś znowu będziemy razem.
Usiądziemy w świetle świec przy zachodnim oknie.
A ja ci opowiem jak cię wspominałem
Tej nocy na burzowej górze."
Fabuła przypomina trochę filmy poruszające tematykę postapokaliptyczną...
OdpowiedzUsuńI tak istotnie jest :)
Usuń