Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 30 września 2013

Richelle Mead - "W mocy ducha"



Moja ocena: 5/10

  Jak to bywa z seriami książek, często zdarza się tak, że nie trzymają one jednolitego poziomu. Któraś zawsze w oczach czytelników jest lepsza lub gorsza. W moich oczach „W mocy ducha” jest tą lekko gorszą. Nie można powiedzieć, że jest ona zła. Czyta ją się względnie. Posiada rozbudowaną fabułę, wartką akcję w niektórych momentach, nie jest nudna. Ale prawdę powiedziawszy w moim odczuciu, czegoś jej zabrakło … :P Chociaż ciężko mi sprecyzować czym jest to „coś”.

  Tak jak zawsze miałam wiele przemyśleń na temat akcji czy bohaterów, tak teraz te akcje przeszły u mnie bez echa. Jednak dopiero te ostatnie rozdziały zaczęły pobudzać moją ciekawość na tyle, bym znów zaczęła zadawać sobie pytania co będzie dalej, co się stanie lub kto za tym stoi. I jak wiadomo, zwykle gdy akcja się zaczyna to książka musi się niestety skończyć. :)

  Kto chce poznać całą serię musi przeczytać ten tom. ;) I wielu pewnie się on spodoba… Dla mnie głównym pozytywnym aspektem przeczytania tej pozycji, jest rozbudzenie ciekawości co do ostatniego tomu tej serii.

  W ramach małej synestezji ;) Piosenka, która pasowałaby mi do tego tomu i do serii :) Jonathan Davis - "Slept so long" z filmu "Królowa Potępionych" (kontynuacji słynnego "Wywiadu z wampirem" Anne Rice)

"I've killed a million petty souls
But I couldn't kill you"

piątek, 27 września 2013

Stephen King - "Joyland"



Moja ocena 6/10


 Stephen King jest moim ulubionym autorem już od pewnego czasu i każda jego książka jest dla mnie miłym przeżyciem. Bierze się to z faktu, że jest to autor niemal uniwersalny. Potrafi napisać o wszystkim, włączać do książek różne motywy i za każdym razem, kiedy biorę do ręki książkę lub czytnik, potrafię być zaskoczona. Jestem jednak daleka od porównywania jego książek. Każda zawiera w sobie coś innego co świadczy o jej odrębności i wyjątkowości. To od czytelnika zależy czy znajdzie coś dla siebie czy nie…


 Moje pierwsze skojarzenia po przeczytaniu książki dotyczyły tego, jak lekko i przyjemnie ją się czytało. Cała opowieść ma ręce i nogi, można się wiele domyślać aby na końcu dowiedzieć, czy się miało rację czy nie. Angażowanie czytelnika i rozbudzanie ciekawości jest podstawą sukcesu. Jak dla mnie, mamy opowiedziane z początku dwie historie, z przeszłości dalszej i przeszłości bohatera o której on sam opowiada. Przez większą część książki moja ciekawość brała się z tego, jak to jest połączone i jak na siebie one wpływają. Z kolejnymi stronami czytelnik sam próbuje dociec powiązań. I tu moje przypuszczenia z samego początku były bliskie prawdy, jak się na końcu okazało. Każdy ma szansę stać się detektywem w czasie czytania tej książki.


 Sposób, w jaki książka została napisana sprzyja łagodnemu klimatowi całości. Po lekturze różnych książek Kinga uważam, że rzeczywiście jest ona w pewien sposób łagodniejsza. Nie ma tam wiele negatywnych uczuć i krwi lejącej się litrami. Kto lubi Kinga i tak przeczyta, a kto chce poznać autora od takiej łagodniejszej strony, to ta książka świetnie się do tego nadaje.


 Autor, przemawiając do nas głosem głównego bohatera opowiadającego swoją historię, stara się urealnić jeszcze bardziej tok wydarzeń. Opowieść ma przywodzić na myśl wspomnienia. Nadaje to klimatu intymności, poczucie poznawania bohatera, jakby był on żywym człowiekiem obok nas, który opowiada nam co mu się przydarzyło. Wszyscy bohaterowie są popychani własnymi motywami. Pojawia się wiele różnych uczuć. Tak jak w normalnym życiu.


 „Joyland” jest godna polecenia jako łatwa i przyjemna lektura w jesienny wieczór. „Kraina radości”. I to właśnie ta książka daje i po sobie pozostawia – pozytywne, lekkie uczucia. Ze wszystkich gatunków jakimi jest ona określana, zgadzam się najbardziej z kryminałem. Na horror jest moim zdaniem za łagodna.


Cytaty: 


„– To dwie najważniejsze zasady show-biznesu, chłopcze: zawsze wiedz, gdzie masz portfel… i stawiaj się tam, gdzie Cię oczekują.”

„Kiedy człowiek ma dwadzieścia jeden lat, życie to mapa drogowa. Dopiero w wieku dwudziestu kilku lat zaczyna podejrzewać, że przez cały czas patrzył na tę mapę odwróconą dołem do góry, a jako czterdziestolatek wie to na pewno.
Kiedy dobija do sześćdziesiątki, możecie mi wierzyć, jest zagubiony jak cholera.”

„ Trudno wypuścić z ręki coś, czego człowiek się kurczowo trzymał. Nawet kiedy to coś jest najeżone cierniami.”

„Młode kobiety i młodzi mężczyźni dorośleją, lecz stare kobiety i starzy mężczyźni tylko się starzeją i utwierdzają w przekonaniu, że słuszność jest po ich stronie. Zwłaszcza jeśli znają Pismo Święte.”
 

środa, 25 września 2013

Jacek Dukaj - "Lód"




Moja ocena : 9/10

„Lód” jest ciekawym połączeniem fantastyki, wplecionej niewiarygodnie dobrze w ramy historyczne. Opowiada jednocześnie o naszym świecie, odwołując do dobrze nam znanych miejsc czy osób, zarazem dodając mu nowe elementy. Ten element realności i nierealności przywodzi na myśl sen. Sny rodzą się z marzeń, pragnień, wplatana jest przeszłość, trochę wyobrażeń o przyszłości. Ze snu człowiek budzi się przeświadczony o tym co widział i co czuł, choć było jedynie wytworem wyobraźni, takie realne i nierealne zarazem.

Autor, poprzez zastosowanie specyficznego języka, pozwala czytelnikowi wczuć się w cały klimat opowieści. Nie jest to jednak język łatwy. W połączeniu z licznymi spostrzeżeniami na różne tematy filozoficzne, psychologiczne, o teoriach fizyki czy matematyki itp., język ten staje się wręcz akademicki. Nie jest to czasem łatwa przeprawa i potrzeba wielkiego skupienia. „Lód” nie nadaje się więc na lekturę szybką i łatwą, taką typowo dla przyjemności.

Postacie zostały dopracowane w każdym detalu, od głębokich, różnorodnych osobowości poprzez wyczuwalny ich rozwój wraz z biegiem opowieści. Postaci, po których byśmy się tego nie spodziewali, potrafią nas całkowicie zaskoczyć. Nie można brać niczego za pewnik.

Według mojej oceny książka godna polecenia, mimo jej rozmiaru i potrafiącego odstraszyć języka. Jest to moja pierwsza książka tego autora, ale myślę, że skuszę się na kolejne. 

Cytaty:

„Poznaje się świat, poznaje język opisu świata, ale nie poznaje się siebie. Większość ludzi – prawie wszyscy, jak sądzę – do śmierci nie nauczy się języka, w którym mogliby siebie opisać.”

„Lepiej znamy intencje naszych czynów niż owe czyny. Lepiej wiemy, co chcieliśmy powiedzieć, niż co powiedzieliśmy. Wiemy, kim chcemy być – nie wiemy, kim jesteśmy.”
„ Bez języka, (…), bez wrażeń zmysłowych, na których wszystkiego się uczyliśmy – nie byłoby ani prawdy, ani fałszu.”

„Można świadomie działać ku swemu cierpieniu, można ku śmierci własnej nawet – ale nikt nie działa ku większemu wstydowi.”

„Rodzimy się – nie wiemy po co. Dorastamy – nie wiemy do czego. Żyjemy – nie wiemy dla czego. Umieramy – nie wiemy w co. Szachy mają reguły, zimucha ma reguły, nawet dworskie intrygi rządzą się swoimi zasadami – a jakie są prawidła życia? Kto w nim wygrywa, kto przegrywa, jakie są kryteria zwycięstwa i klęski? Nóż służy do krojenia, zegar – do odmierzania czasu, pociąg – do przewożenia towarów; do czego służy człowiek?”

„Prawdę można tylko powtarzać wiernie: po tym poznać kłamstwo, że kłamstwo się zmienia, że jest go więcej niż jedno.”

„(…) – bólu nie można dzielić z drugą osobą, ale czyż ulgi nie przynosi nam sama świadomość, iż nie jesteśmy w nim samotni?”

„Skoro nie wiesz, kim jesteś, przynajmniej miej pewność, kim nie jesteś.”

„Spotkanie człowieka z człowiekiem nigdy nie jest nudne: coś prawdziwego dotyka czegoś prawdziwego.”

„Kto pragnie posiąść wiedzę o samym sobie, pragnie śmierci. Kto pragnie posiąść wiedzę o świecie – ten pragnie życia.”

niedziela, 15 września 2013

P.C. Cast, Kristin Cast - "Osaczona"


P.C. Cast, Kristin Cast - "Osaczona" Dom Nocy cz.5

Moja Ocena: 5/10

Po “Nieposkromionej”, która rzeczywiście mnie wciągnęła, 5 – ta część mnie (znów) troszeczkę rozczarowała. Pod koniec czytania, zaczęłam się zastanawiać czy autorki tak naprawdę nie lubią Zoey. I czy nie lubią mężczyzn? :P Bo praktycznie wszystkie problemy jakie spotykają główną bohaterkę dzieją się przez mężczyzn i z ich udziałem.  Nie dość że musi radzić sobie z nimi (czyt. facetami), musi dać sobie radę z całym światem i swoimi mocami… Nic dziwnego, że nie może sama wszystkiego ogarnąć, bo jest tego zbyt wiele.

Drażniąca dla mnie jest również jej reakcja na męski harem, który wokół siebie tworzy. Kiedy wmawia sobie o silnej woli i że już nigdy więcej, a za 5 min po jej silnej woli brak śladu. I że mimo, że ostatnio dostała nauczkę, historia zatoczyła koło… A Zoey sama widzi że nie jest fair… ale zupełnie jej to w niektórych momentach nie przeszkadza. Zostawiając wszystko na później.

Co ciekawe Zoey mówi do jednej z postaci – 
„Wiara to pierwszy krok. Czyn to drugi”. 
Ona wierzy, że nie wszyscy są do końca źli i to ich czyny o nich świadczą… Ale jest to trochę hipokryzja, skoro nie patrzy na to co sama robi z mężczyznami w swoim otoczeniu i jak ich (znów) oszukuje i rani. Teraz szybciej reaguje na takie sytuacje niż dawniej, ale zwykle dylematy moralne zostają rozpatrzone po fakcie.

Dlatego „Nieposkromiona” była dla mnie o wiele lepsza, kiedy Zoey mogła zająć się sobą i głównymi problemami, nie zaś tymi o charakterze romantycznym. Wtedy i jako postać zyskiwała w oczach, bo  dążyła do tego co musi zrobić. Trzymała się mocno swoich własnych ideałów.


Gdyby nie została przytłoczona zbyt wielką odpowiedzialnością i oczekiwaniami, nie musiałaby szukać ciągle ramion w których czułaby się „bezpiecznie” (zwykle tych które znajdowały się najbliżej). I przez to nasunęło mi się to pytanie czy autorki ją lubią, że przytłaczają tyloma problemami naraz i że do pocieszania dają samych przystojnych i zainteresowanych nią mężczyzn, pogłębiając je jeszcze bardziej.

***
Ta książka przyniosła mi na myśl jedną piosenkę, która mogłaby się stać taką wisienką na torcie, podsumowującą do końca moje odczucia.

"moja wiara mówi mi, żebym zareagowała

nie obchodzi mnie to
może to nieuprzejmie
jeśli powinnam zmienić
uczucie, które dzielimy"
cytat z tłumaczenia na: 
http://www.tekstowo.pl/piosenka,delain,such_a_shame.html


Tak trochę jesiennie...

Pod wpływem wiersza mojej mamy tu: 
http://szkicegenealogiczne.blogspot.com/2013/09/jesienny-szkic.html
napisałam "haiku" ... biorąc, że dawno nic nie pisałam, to było bardzo ciekawe doświadczenie, takie własne wynurzenia ;) Co prawda rysuję od czasu do czasu, ale pisanie jako taka artystyczna czynność, opuściło mnie na dobre kilka lat.


***
wymowna cisza 
szelest leżących liści

kolory śmierci
***


Moja mama już opracowała na tej bazie lepszą wersję, którą można znaleźć w komentarzach pod jej wierszem :)

A jako dodatek, śliczna piosenka, która leciała u mnie w tle :)






Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...