Szukaj na tym blogu

środa, 25 września 2019

Mo Yan – „Obfite piersi, pełne biodra”

Opis:


Obfitymi piersiami i pełnymi biodrami natura obdarza kobiety z rodziny Shangguan, mieszkającej w małej chińskiej wiosce, w prowincji Shandong. Od obfitych piersi i matczynego mleka uzależniony jest narrator powieści, długo wyczekiwany syn, brat ośmiu starszych sióstr. Losy rodziny ukazane są na tle wydarzeń historycznych, począwszy od Powstania Bokserów w 1900 roku, poprzez upadek dynastii Qing, inwazję japońską, walki Kuomintangu z komunistami, „rewolucję kulturalną", aż do reform gospodarczych. Na prowincji życie toczy się jednak obok wielkich przemian, rządzą tam najprostsze instynkty, a podstawową wartością jest przetrwanie.

W powieści Obfite piersi, pełne biodra wszystko jest trochę oderwane od rzeczywistości, pełne makabrycznych zdarzeń i wynaturzonych postaci, ocierające się o magię - a jednocześnie opisane prostym, niezwykle obrazowym językiem, przesycone ironią i czarnym humorem. Zręczność stylistyczna i wybujała fantazja Mo Yana powodują, że lektura wciąga na długo - jest to jedna z tych książek, które czyta się zachłannie, mimo że ogłuszają, wyprowadzają z równowagi.

https://www.gwfoksal.pl/obfite-piersi-pelne-biodra-mo-yan-sku7691201e3788b160d51f.html

 

Moja ocena: Bardzo dobra (****)


Mo Yan jest jednym ze znanych mi noblistów. Wszystko za sprawą mocnego postanowienia, że będę nadrabiać nie tylko niekończącą się listę książek do przeczytania, ale także sięgać po te lektury, które zdobyły nagrody. A Nobel to jest jednak coś. W ten sposób sięgnęłam po „Krainę wódki”, po której rzeczywiście czułam się jak po wypiciu mocnego alkoholu. Moje przemyślenia możecie przeczytać >>>tutaj<<<.
Sprawa Ma Tonga niczym trzęsienie ziemi wstrząsnęła posadami Plutonu Wysadzania Mostów. Runęło nasze sztuczne poczucie bezpieczeństwa i dobrobytu. Strzał, który zabił Ma Tonga, powiedział nam, że w burzliwych czasach życie ludzkie jest warte tyle co życie mrówki.
Gdyby nie Dyskusyjny Klub Książki pewnie nie sięgnęłabym prędko po „Obfite piersi, pełne biodra”, które kupiłam podczas promocji w sklepie z owadem i które tylko kurzyły się na półce. Po pierwsze to spora cegła. Po drugie zdawałam sobie sprawę, że jeśli książka jest choć trochę podobna do Krainy wódki, to nie będzie to łatwa przeprawa. Po trzecie literatura azjatycka ma w sobie pewną specyfikę, do której trzeba się przyzwyczaić. Czasem wręcz trzeba mieć do niej odpowiedni humor.
Kule nie mają oczu, pociski artyleryjskie nie znają dobrych manier, żołnierze zaś przypominają tygrysy, co właśnie zeszły z gór i nie zadowalają się pokarmem roślinnym.
Mo Yan tworzy realizm magiczny, w którym historia ściśle splata się z wierzeniami i zabobonami. Autor porywa czytelnika do zmieniających się Chin w wieku XX. „Obfite piersi, pełne biodra” to opowieść o silnych kobietach w patriarchalnym społeczeństwie. Ich zmagania z kolejnymi kłopotami, ustrojami, wojnami, głodem itp. stają się pretekstem do ukazania przeszłości tego kraju, która często nie była chwalebna.
– Owszem zmieniłam się – potwierdziła matka – i jednocześnie wcale się nie zmieniłam. Przez ostatnich kilkanaście lat Shangguanowie rodzili się i umierali niczym szczypiorek – na miejsce ściętych źdźbeł wyrastały nowe. Tam gdzie jest życie, musi być i śmierć. Umierać jest łatwo, to życie jest naprawdę trudne. Im dłużej żyjesz, tym bardziej chcesz żyć. Im bardziej boisz się śmierci, tym zacieklej walczysz o życie. Chcę dożyć tego dnia, kiecy moje dzieci i wnuki wreszcie wypłyną na powierzchnię. Macie sprawić, że będę z was dumna.
Zdecydowanie polecam! I chociaż Mo Yan żyje w Chinach, odnoszę wrażenie, że w swoich książkach często wbija szpile, gdzie się tylko da. Realizm magiczny jest do tego całkiem niezłą przykrywką, w końcu zawsze można stwierdzić, że opisane wydarzenia to tylko fikcja literacka.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...