Szukaj na tym blogu

środa, 27 lutego 2019

Joanna Bator – „Japoński wachlarz. Powroty”

Opis:


„Dziesięć lat temu trafiłam do kraju, o którym nigdy nie marzyłam i o którym nie wiedziałam wiele. Tamta podróż wydawała się być jednorazową przygodą, piękną, ale nieznaczącą, którą los ofiarował mi na życiowym rozdrożu w jednym z niewiarygodnych zbiegów szczęśliwych okoliczności. Wiem, że z różnych powodów podobna wyprawa już mi się nie przydarzy, dlatego wspominam ją z czułością i nostalgią. Jej zapisem jest „Japoński wachlarz", którego nową wersję oddaję czytelnikom do rąk. „Japoński wachlarz. Powroty", przewodnik osobisty i subiektywny, pozostaje tym, czym był od początku: kolekcją obrazków z podróży kreślonych wzorem zuihitsu, czyli „tak, jak pędzel prowadzi"." Joanna Bator (ze wstępu)

Joanna Bator uzupełniła książkę o nowe doświadczenia, w tym także o trzęsienie ziemi, jakie przeżyła w Tokio 11 marca tego roku, najpotężniejsze od czasu, gdy zaczęto je dokumentować.
 

Moja ocena: Bardzo dobra (****)


Na lutowy Dyskusyjny Klub Książki wybraliśmy bardziej egzotyczny kierunek naszej literackiej podróży, która zawiodła nas do Kraju Kwitnącej Wiśni, widzianego oczami Joanny Bator. Jak się okazało, była to podróż bardzo subiektywna, sentymentalna i naładowana dużym ładunkiem emocjonalnym, która dostarcza nam ciekawych informacji o Japonii.
W ręce ściskałam zupełnie nieprzydatny na początku atlas Tokio. Na moje oko każda strona wyglądała tak, jakby mapę europejskiego miasta ktoś pociął w niszczarce do dokumentów i posklejał na chybił trafił. 
Takie właśnie jest Tokio: jak Barbie i jak gejsza. Nie można jednak ufać swoim oczom, bo może się okazać, że piękność kusząca nasz wzrok to tak naprawdę mężczyzna w przebraniu kobiety. Albo kobieta udająca mężczyznę w przebraniu kobiety. Albo zupełnie na odwrót. 
Japończycy wolą naturę w jej przetworzonej i podporządkowanej człowiekowi formie i wtedy dopiero mogą ją ewentualnie „kochać”, co i tak znaczy coś innego w monsunowym kraju tak narażonym na naturalne katastrofy jak Japonia.
„Japoński wachlarz. Powroty” to ładnie zebrany i spleciony ze sobą zbiór wspomnień. Czuć w nim, że autorka z przyjemnością wraca myślami do swoich wyjazdów. W tym przypadku emocje nadają całej historii baśniowej otoczki. Autorka próbuje nie oceniać negatywnie żadnych doświadczeń, traktując je jako przygodę. I jednocześnie można wziąć to jako zaletę książki i jej wadę. Z jednej strony ta „bajkowość” zapewnia nam przyjemne doznania, kolejne części czyta się szybko, jest to idealna lektura na deszczowe popołudnie. Z drugiej można odczuć, że wszystko za ładnie się układa, że widzimy głównie pozytywne aspekty. Choć zdarzają się drobne i nieco kąśliwe szpileczki wbijane w mentalność i zachowanie Japończyków, autorka jest daleka od ich oceny.
W Japonii dorosłość utożsamiana jest ze społeczeństwem, społeczeństwo zaś przede wszystkim z opresją, koniecznością kompromisów i rezygnacją, a nie z emancypacją, sukcesem i władzą, charakterystycznymi dla modelu zachodniego. 
Na zawsze pozostać dzieckiem, schronić się w bezpiecznym zakątku matczynych ramion, nie ponosić odpowiedzialności, dać się kochać i za nic, za nic w świecie nie dorastać – to pragnienie, które jak twierdzą niektórzy badacze, nadaje kierunek współczesnej Japonii.
W moim odczuciu książka z pewnością ma walory dla kanapowego turysty tak egzotycznych krajów. Jest zbiorem licznych ciekawych informacji. Bator czasami nawet stara się może nie tyle walczyć, ile podważać romantyczne wyobrażenia mieszkańców „Zachodu” na temat Japonii. Jednak tak jak i w innych przypadkach, nic nie zastąpi bezpośredniego poznania. Bator kupiła mnie swoją bajkowością: przeżyciami i opowieściami swoimi i japońskich znajomych, tak jak wcześniej Karolina Bednarz swoją bezpośredniością i wyciąganiem „brudów” przy okazji „Kwiatów w pudełku”. Te dwa tak różne spojrzenia mimo wszystko udowadniają, że nic nie jest czarne albo białe. Lub różowe i słodkie – kawaii.

Reżyser filmu o gejszy Sayuri mówi, że jego ambicją było pokazanie „piękna, radości i smutku” świata gejsz, bo ludzie Zachodu nie wiedzą, „kim naprawdę są” te kobiety. Tymczasem również większość Japończyków nie potrafi powiedzieć, na ile obraz rzeczywistości pokazany w Wyznaniach gejszy jest wiarygodny. W postaci szarookiej gejszy Sayuri dostajemy bajkę opowiedzianą tak, jak robi to Hollywood, nigdy niestroniący od klisz, uproszczeń, egzotyzacji i erotyzacji w przedstawianiu innych kultur. Rzeczywiste dramaty kobiet, zamkniętych w fałszywym romantycznym wizerunku, pozostaną nieopowiedziane.

Amerykańska antropolożka Lisa Dalby porównywała gejszę do drzewka bonsai, ale metaforę tę można odnieść do japońskiej idei kobiecości w ogóle; tak jak gejsza „przycinana” i „naginana” była do ideału „kobiety rozrywkowej”, tak każdą inną osobę płci żeńskiej wychowywano na „kobietę domową”. Obie – choć w inny sposób – miały służyć mężczyźnie: pierwsza w domu, druga poza nim.

Zdecydowanie polecam!

środa, 20 lutego 2019

Trudi Canavan – „Obietnica Następcy”


Opis:

Prawo Milenium, #3


Trzeci tom serii fantasy „Prawo Milenium” autorki światowych bestsellerów Trudi Canavan.

Od konfrontacji buntowników z Raenem minęło pięć lat. W tym czasie Qall, chłopiec ocalony przez Rielle, bezpiecznie dorósł wśród Podróżników, a Tyen znalazł sobie nowy dom i ukrył się przed ludźmi, którzy okrzyknęli go zdrajcą i nazwali Szpiegiem.

Pięć lat chaosu, nad którym Baluka i Odnowiciele ledwie byli w stanie zapanować. Wszędzie toczą się wojny, niektóre światy zostały opanowane przez machiny wojenne, inne pozbawili mocy magowie pragnący nieśmiertelności.

W czasach gdy wojna zagraża z trudem wypracowanemu przez Rielle i Tyena pokojowi, a Qall wkracza w dorosłość, lojalność zostanie poddana próbie. Złożone obietnice mogą wszystko zmienić. Zależy od nich życie Qalla.

Dahli ma bowiem możliwość przywrócenia władzy Raenowi i nie cofnie się przed niczym, by osiągnąć swój cel.

 

Moja ocena: Bardzo dobra (****)


W końcu wracam z kolejną recenzją! I to recenzją książki autorki, którą bardzo lubię. Muszę przyznać, że do Trudi Canavan zawsze odczuwam pewnego rodzaju sentyment i po jej kolejne wydawnictwa sięgam w ciemno. Przy okazji „Obietnicy Następcy” podjęłam się dodatkowo trudnej misji dokończenia serii rozpoczętej jakiś czas temu. Jestem osobą, która czyta serie z przerwami (bo czytane tomy jeden po drugim potrafią mnie znudzić) i często okazuje się, że okresy między jedną a drugą książką rozrastają się do niebotycznych rozmiarów. W takim przypadku najczęściej zapominam, co działo się w poprzednich tomach, a że jestem osobą leniwą... No cóż, nie zaczynam czytania od początku, tylko liczę, że w miarę rozwoju opowieści wszystko sobie przypomnę. Taki mój czytelniczy grzech. ;)
– Może ludzie powinni przestać liczyć na to, że ktoś ich ocali (...). – Może powinni sami zająć się rozwiązywaniem własnych problemów.
Kiedy zaczęłam czytać Obietnicę, nie tylko szybko wciągnęłam się w przedstawianą historię, ale z każdą kolejną stroną przypominałam sobie coraz więcej. Autorka mimowolnie przypomina ważniejsze wątki fabularne dwóch poprzednich tomów, co tylko działało na moją korzyść. Trzeba zaznaczyć, że cała seria jest bardzo spójna, ale i wielowątkowa. Na szczęście Canavan jest jedną z tych pisarek, które nie gubią się w swoich własnych opowieściach. I wie, które momenty najlepiej nam przypominać.
Wszyscy zmieniamy się w miarę upływu lat. Nieustannie ewoluujemy, stajemy się innymi ludźmi. Wierz mi, że zupełnie nie jestem podobny do człowieka, którym byłem w twoim wieku, i wcale nie przeszkadza mi to aż tak, jak mogłoby się wydawać. Możesz zmienić się w kogoś zupełnie innego, ale to nie znaczy, że na gorsze.
„Obietnica Następcy” kontynuuje dobrą passę serii. Znajduje się w niej wszystko, do czego autorka zdążyła nas już przyzwyczaić. W mojej ocenie główną zaletą tej książki, jak i całego cyklu, jest głębsza historia ukryta pod płaszczykiem fantazji i magii. To opowieść o ludzkich wyborach, moralności człowieka i świecie, który nie jest czarno-biały.
– Wszystko, co robimy, jest egoistyczne. (...) Kiedy decydujemy się kogoś ocalić, to dlatego że chcemy czuć się w porządku wobec samych siebie. Kiedy podejmujemy decyzję, kierując się względami moralnymi, to dlatego że przekonaliśmy samych siebie lub pozwoliliśmy, by ktoś nas przekonał, że nasza moralność jest lepsza od innych. Ale nasz egoizm to w pewnym sensie ochrona samego siebie.
Nie udałoby się osiągnąć takiego efektu, gdyby nie interesujący i wielowymiarowi bohaterowie. To właśnie ich oczami obserwujemy rozgrywające się wydarzenia. Towarzyszymy im w trudnych wyborach i oceniamy ich skutki. Większości postaci kibicowałam, inne próbowałam zrozumieć. W końcu wszyscy mieli swoją rolę do odegrania.
– Nie słyszałam o kimś, kto przeszedłby przez życie nie robiąc sobie wrogów. (...) Możesz najwyżej zadbać, by wrogom nie podobało się to, że jesteś dobrym człowiekiem.
Będę polecać Wam Trudi Canavan, ponieważ jestem stronnicza. Autorka już dawno temu kupiła mnie Trylogią Czarnego Maga i tak już zostało. Pisze powieści, które wpadają w mój gust i wyobrażenie o dobrej fantastyce, dlatego przymykam oko na niedociągnięcia, gdy się takie pojawiają. Częściej jednak zupełnie nie zwracam na nie uwagi, skupiając na rozgrywających wydarzeniach i przekładaniu kolejnych stron.

Ps. Pisząc tę recenzję, dowiedziałam się, że autorka przygotowuje kolejną część Prawa Milenium! Chociaż w tej chwili jestem na bieżąco. xD
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...