„Dla naszego wywodu doniosłe znaczenie ma natomiast fakt, że powstałem w wyniku połączenia odurzonego plemnika mojego ojca z odurzonym jajeczkiem mojej matki, i że to właśnie zdecydowało o moim losie i o jego nierozerwalnym związku z alkoholem.”
Rozpoczynając
czytanie książki autorstwa tego chińskiego pisarza, stwierdziłam
zjawisko bardzo łatwego wpadnięcia w stan upojenia alkoholowego, bez ani
jednej jego materialnej kropli. Z drugiej strony, może książka
okazałaby się łatwiejsza w odbiorze, gdyby czytać ją po tzw. „kilku
głębszych”. Nie zachęcam jednak nikogo do alkoholowego bratania się z
głównymi postaciami, są zbyt mocnymi zawodnikami. W końcu mieszkają w
Alkoholandii…
Opis:
Powieść jednego z najbardziej cenionych współczesnych pisarzy chińskich, nagrodzonego literacką nagrodą Nobla.
Miejscem akcji jest odległa kraina Chin - Alkoholandia. Zostaje tam
oddelegowany z Pekinu śledczy Ding Gou'er w celu zbadania zagadki
praktyk kanibalistycznych, których rzekomo dopuszczają się
funkcjonariusze partyjni. Odurzony najznakomitszymi trunkami, ulegając
namowom swych nad wyraz gościnnych gospodarzy detektyw żyje na granicy
snu i rzeczywistości. Nie wie, czy podane podczas wystawnego obiadu
złotoskóre niemowlę w sosie sojowym jest prawdziwe, czy jedynie na
prawdziwe wygląda. Wplątany w intrygę miłosną, odarty ze złudzeń
bezradnie szuka wyjścia z tego labiryntu iluzji. Równolegle z trwającym
śledztwem poznajemy korespondencję między pisarzem Mo Yanem a Li Yidou,
doktorantem alkohologii, który wysyła swemu mistrzowi odważne
opowiadania, w zaskakujący sposób pozwalające rozwikłać prowadzone
dochodzenie.
Bogactwo powieści stanowią niezwykłe postaci.
Poznajemy karła prowadzącego w stolicy Alkoholandii restaurację o
zaskakującym menu; pulchne niemowlęta płci męskiej prowadzone na rzeź
przez własnych rodziców; chłopca o demonicznym spojrzeniu; teściową Li
Yidou - wiecznie młodą nauczycielkę wprowadzającą swych studentów w
tajniki przyrządzania nietypowych dań. Wszystkie wydarzenia opisane są
wnikliwie, językiem pełnym zaskakujących porównań, niepozbawionym
czarnego humoru. Wątki o symbolicznym znaczeniu przeplatają się z
odniesieniami do współczesnej chińskiej rzeczywistości. Wszystkie
elementy tworzą obraz chińskiego społeczeństwa - skorumpowanego,
zdegenerowanego, w którym elity polityczne za wszelką cenę chcą utrzymać
absolutną władzę, a prości mieszkańcy prowincji tracą wszelkie
wartości.
Moja ocena: 5/10
„Kraina
wódki” pozostawiła mnie w oszołomieniu i niezdecydowaniu. Jest dla mnie
z rodzaju tych książek, po których przeczytaniu mam duże problemy z tym
jak je ocenić. Innymi słowy, czy podobały się czy też nie. Dlatego
ocena taka pół na pół. Jakoś czasami zdarzało mi się zanudzić, ale z
drugiej te same momenty potrafiły technicznie rzecz biorąc wciągnąć.
Największy wpływ ma na to chyba forma książki, która nie ułatwiała
sprawy.
„- Wódki do kąpieli? […]
- To wynalazek naszego pana dyrektora. Pan dyrektor twierdzi, że kąpiel z dodatkiem alkoholu jest korzystna dla zdrowia. Alkohol niszczy bakterie, rozluźnia mięśnie i poprawia krążenie krwi. – wyjaśniła panna Ma.
- Alkoholandia… To miejsce naprawdę zasługuje na swoją nazwę.”
Książka
to zarazem zbiór opowiadań i korespondencji, ukrytych w ramach
rozdziałów. Każdy z nich sprowadza się do opowiadania Mo Yana o śledczym
Dingu oraz kolejnych opowiadań autorstwa Li Yidou, mieszkańca
Alkoholandii zainspirowanego twórczością tego pierwszego do tego
stopnia, że uznaje go za swojego nauczyciela. W ten sposób w ramach
rozmów listownych prosi go o opinie oraz wysyła kolejne swoje
opowiadania. Tak więc mamy dwa odrębne opowiadania oraz 2 listy.
Wszystko to jest okraszone bardzo specyficznym, mocnym, drastycznym,
czarnym humorem, którego nawet ja w pewnych momentach nie mogłam znieść,
a mam dość dużą tolerancję. Jest obcesowo i szokująco.
„[…] Alkoholandia jest fikcją, ale stanowi syntezę wielu rzeczywistych miast […]”
To,
co zostało tutaj najbardziej wyolbrzymione to zjawiska jakimi jest w
społeczeństwie jedzenie i picie. Są one nie tylko bardzo rozwlekle
opisywane, ale wręcz porównywane do związków między ludźmi, stają się
przyczyną lub skutkiem zjawisk. Konsumpcja jest tak ważna, że staje się
motorem „wynajdywania” nowych smaków. Wszystko zostaje ładnie nazwane i
wpuszczone w wir propagandy. Nikogo nie dziwią drastyczne metody czy
jedzenie dzieci. (Przecież to nie są dzieci, tylko stworzenia, które
tylko tak wyglądają). Obrazuje to problem, w którym społeczeństwo po
prostu już nic sobie nie robi z pewnych wartości. Wątek ten został
wymyślony ale naprawdę silnie oddziałuje na wyobraźnię. Poza
zdegenerowanym konsumpcjonizmem, uwypuklony został stosunek do władzy.
Skorumpowanie urzędników. Gdzieś w tle pojawiają się idee
rewolucjonistyczne i tworzenie kolektywów, protekcjonizm rodzimego
przemysłu itd.
„Podsumowując: wszystko, co na tym świecie nadaje się do zjedzenia można znaleźć u nas, w Alkoholandii – przysmaki z gór i delikatesy z mórz, wszelkie ptaki, ssaki, ryby i robaki. To, co mają w dalekich krajach, spotkasz i u nas, a to, czego tam nie mają, także u nas znajdziesz.”
„Czerwone kelnerki stłoczyły się wokół stołu i wszystkie jednocześnie rzuciły się do talerzy. Zgarniały rękami jedzenie i natychmiast pakowały je sobie do ust. Opychały się jak dzikuski, co silnie kontrastowało z eleganckimi manierami, jakie prezentowały jeszcze przed chwilą.”
Książkę polecam ludziom zainteresowanym tematem
Dalekiego Wschodu lub precyzyjniej Chinami jako takimi. Bądź koneserom
alkoholów wszelakich. Ostrzegam jednak, że nie jest to łatwa przeprawa.
Trzeba być przygotowanym na rozwlekłe opisy, czasem bardzo drastyczne,
czasem zaś na zwykły pijacki bełkot. Jednocześnie jest to gra pisarza, który nie opuszczając swojego kraju, potrafił przemycić wiele aluzji politycznych i społecznych. Już za samo to należy mu się wielki plus. Mnie nie porwała przede wszystkim techniczna strona, dlatego ocena jest jaka jest.
***
O książce słyszałam wiele dobrego i jeszcze Nobel - muszę się z nią jak najszybciej zapoznać.
OdpowiedzUsuńSpecyficznie doświadczenie, ale rzeczywiście czytałam by nadrabiać powoli noblistów ;)
Usuń