„But the unquiet and impetuous disposition of the Caliph would not allow him to rest there: he had studied so much for his amusement in the life-time of his father as to acquire a great deal of knowledge, though not a sufficiency to satisfy himself; for he wished to know everything; even sciences that did not exist.”
Powieść wydana oryginalnie w
1786 r., nosi w sobie cechy powieści gotyckiej. Co trzeba oddać, dawno
nie czytałam tak dziwnej i mało strasznej książki. Jak na gotycki horror
oczekiwalibyśmy dziś czegoś nieco innego. Nie można jednak zapomnieć,
że książka ta nie była pisana stricte dla nas, a dla Europejczyków końca
wieku XVIII. Na tamte czasy to rzeczywiście musiało poruszać. Całość
moich odczuć doskonale opisuje poniższy cytat, z którym się niezmiernie
zgadzam:
„- Dziwny gość z tego Williama Beckforda. Napisał cudaczną powieść gotycką Vathek, o demonach, ofiarach z ludzi i nieokiełznanej żądzy poznania wszystkiego.” – Jennifer Lee Carrel – „Wciąż mnie prześladują...”
Vathek (1786),
originally written in French, remains one of the strangest
eighteenth-century novels and one of the most difficult to classify.
Perverse and grotesque comedy alternates with scenes of 'oriental'
magnificence and evocative beauty in the story of the ruthless Caliph
Vathek's journey to superb damnation among the subterranean treasures of
Eblis. Underlying the elegant prose is a strong element of
self-indulgent personal fantasy on the part of Beckford, youthful
millionaire, dreamer, and eventually social outcast. Byron, Poe,
Mallarmé, and Swinburne are some of the literary figures who have
admired Vathek's imaginative power. The text follows that of the 'Third
Edition' of 1816, in which Beckford extensively revised and corrected
Samuel Henley's original English translations from the French. The
elaborate notes retained by Beckford in 1816 are also included.
Moja ocena: 5/10
Czytając
książkę pani Carrell natknęłam się na wspomniany cytat. W głowie
zaświtał mi pomysł, by od czasu do czasu zacząć sprawdzać ksiażki do
których sami autorzy się odwołują. Coś w nich w końcu musi być, prawda?
(Tak mi się wydaje, że tutaj najbardziej przekonały mnie te ofiary z
ludzi ;)).
Początkowo wydana w języku
francuskim, poźniej angielskim. Tę drugą wersję można znaleźć za darmo na Guthenbergu.
Jak to mówią darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby, ale ... (no
właśnie trochę tych „ale” się zebrało).
„... he was almost ready to adore himself...”
Zaczynając
od fabuły. Rozszerzony tytuł wskazuje nam ogólne pojęcie o tematyce –
opowieść arabska. Można sobie wyobrazić pustynię, gdzieś nieopodal
miasteczka zabudowane domami z gliny czy okazałe pałace z
charakterystycznymi wieżami. Ja miałam skojarzenia z Alladynem.
Zapytalibyście pewnie „gdzie tu to ale?”, skoro takie fajne orientalne
klimaty. To „ale” tkwi o dziwo w języku. I to nie arabskim. ;) Autor
powieści opisuje wszystko dokładnie, tylko w angielskim, bardzo bogatym i
w wersji na XVIII w. Te opisy były tak „kwieciste”, że potrafiłam się w
nich nie dość, że pogubić, bo przeskakiwano między myślami, to dobrze
jak zrozumiałam chociaż połowę wszystkich słów w akapicie. Nie tylko
użyto wielu różnorodnych słów. Zmieniano je, by imitowały sposób
wypowiadania się obcokrajowców. W dodatku wiele z nich odwoływało się do
bliskowschodnich tradycji. Mamy więc nie tylko Kalifa czy Wezyrów, ale
specyficzne lokalne określenia na pewne osoby czy rzeczy. Nie raz i nie
dwa musiałam przeczytać ten sam akapit, by pojąć co autor miał na myśli.
To przeskakiwanie z tematu w temat nie pomagało w odbiorze.
W
większej części książka mnie rozbawiała niż powodowała przerażenie.
Postacie czasem tak komicznie reagowały, że nie można tego było inaczej
odebrać. Ciężko określić w większości przypadków ich charakter.
Najbardziej wyrazistą jest postać Carathis, greczynki, matki głównego
bohatera. Ona jest do szpiku zła. Wiedźma z powołania. W jej przypadku
wychodził taki czarny humor, w jednej wypowiedzi stwierdziła m.in., że
powinna tego człowieka poddać torturom... no ale nie miała czasu to go
tylko powiesiła. Jej przeciwieństem był niewinny chłopiec, który naraził
się Kalifowi za to, że była mu przyrzeczona najładniejsza dziewczyna, a
akurat spodobała się władcy. Nie ma jednak ludzi idealnych. Nawet
chłopiec nie był tak niewinny jakby się wydawało, ponieważ lubił ubierać
się w damskie ubrania i prezentował się lepiej niż dziewczynki i
kobiety. Pojawił się również akcent homoseksualny. Do wyboru do koloru.
Reszta postaci jest szara, z czasową dominacją zła lub dobra. Tytułowy
Vathek to z jednej strony typ arogancki, samolubny, który dla wiedzy
zrobi wszystko, w końcu jest Kalifem i ma władzę. Z drugiej to ciapa,
która myśli tylko o jedzeniu. Na prawdziwe guru zła to się on nie nadaje
przez wyrzuty sumienia. To mama musi zawsze po wszystkim posprzątać i
jest ona jedyną osobą, która ma na niego realny wpływ. Jest nie tylko
przekonany o własnej wielkości ale też, że zawsze ma rację. Jeśli ktoś
się z nim nie zgadza przechodzi po prostu reedukację. Jest niecierpliwy,
łatwo wpada w złość. Jest również naiwny. Głównie gdy w grę wchodzi
jego pragnienie zdobycia wiedzy.
Co do historii. Raz mamy sielskie
opisy przyrody, kwiatów, natury, uczt ^^ itd. a za chwilę dowiadujemy
się, że jesteśmy nad przepaścią, że piękne ogrody zostały zniszczone
przez pochód Kalifa, że jest on głodny :D
Najciekawiej, jak można
się domyślić, jest na końcu. Gdy bohater miał na wyciagnięcię tę wiedzę,
której tak pożądał ale bał się po nią sięgnąć. (To mamusia sięgnęła za
niego). Happy endu żadnego nie ma.
O scenach krwawych i złych, to w
końcu bądź co bądź horror, nie będę się za wiele wypowiadać. Podsumuję –
są. Podobnie jest z elementami fantastycznymi. Czasami tak dziwacznymi,
że nie do podrobienia. Momenty te są zarazem najciekawsze i w jakiś
sposób dla mnie najśmieszniejsze. Nie żebym śmiała się ze śmierci i jej
zadawania. Raczej ze sposobu w jaki zostało to przedstawione. Swoje do
powiedzenia ma tu komizm sytuacji poprzedzających te sceny lub tuż po
nich, np. scena na wieży.
Jeśli kogoś interesują gotyckie
opowieści lub dawny język angielski w twórczości w ogóle. To może
spróbować swoich sił. Nawet jednak humor i oryginalność w tym utworze,
nie mogły mi wyrównać tego męczenia się przy tekście. Jednak nie
żałuję... ponieważ dawno się tak nie naśmiałam przy czytaniu. :D
W takim razie przeszukam zbiory Gutenberga ;)
OdpowiedzUsuńCIekawe rzeczy mają -- co najważniejsze za darmo :D
UsuńMimo średniej oceny, powieść i tak mnie bardzo zainteresowała. Przeczytałabym chętnie z czystej ciekawości :)
OdpowiedzUsuńTo w takim razie miło, że zainteresowałam ;) Plus za jej dostępność i darmowość ;)
UsuńNa dzień dzisiejszy nie jestem zainteresowana, ale za pare lat może mnie zainteresować ;)
OdpowiedzUsuń