"Ciemność gęstniała nie na stacji, a w ludzkich duszach, i nie mogły jej rozproszyć nawet najjaśniejsze rtęciowe lampy."
Opis:
Uniwersum Metro 2033, #2
ŻYJĘ
W ŚWIECIE, W KTÓRYM NIE MA JUTRA. NIE MA W NIM MIEJSCA NA MARZENIA,
PLANY, NADZIEJE… UCZUCIA USTĘPUJĄ TU MIEJSCA INSTYNKTOM, A NAJWAŻNIEJSZY
Z NICH KAŻE PRZEŻYĆ. ZA WSZELKĄ CENĘ PRZEŻYĆ.
Rok
2034. Od pamiętnych wydarzeń, które początek i finał miały na stacji
WOGN, minął niespełna rok. Czarni, ponoć śmiertelne zagrożenie dla tych
nielicznych, którzy w czeluściach moskiewskiego metra przetrwali atomową
apokalipsę, zniknęli na dobre, zgładzeni przez Artema i jego
towarzyszy.
Na
drugim krańcu metra mieszkańcy Sewastopolskiej toczą walkę o
przetrwanie z nowymi formami życia, wdzierającymi się do tego ostatniego
schronienia ludzkości. Los stacji i jej mieszkańców zależy od dostaw
amunicji, a te nagle ustają. Karawany giną bez wieści, urywa się
łączność.
Z
zadaniem wyjaśnienia zagadki i przywrócenia dostaw wyruszają: młody
Ahmed, leciwy, niespełniony kronikarz metra Homer i Hunter, który
niegdyś zaginął wśród czarnych, a teraz się odnalazł, choć jego
tożsamość budzi wątpliwości… Do wyprawy dołącza Sasza, córka wygnanego
naczelnika Awtozawodskiej.
Kim
naprawdę jest Hunter? Czy odwzajemni uczucie, jakim obdarzyła go Sasza?
Jaką tajemnicę skrywają mroczne tunele? I czy garstce śmiałków uda się
ocalić tych nielicznych, którzy przetrwali zagładę?
Moja ocena: Dobra (***)
+ mroczne tunele metra
+ mutanty
+ sceny akcji, czyli ręka, noga, mózg na ścianie
– fabuła
– bohaterowie
***
Pierwsza
część "Metra", oznaczona numerkiem 2033, przemówiła do mnie kreacją
świata. Ograniczenie go do linii moskiewskiego metra i świata na górze,
do którego zapuszczają się jedynie nieliczni, zamieszkanego przez
kreatury rodem z koszmarów, działa na wyobraźnię. I tak jak wiele
pierwszej części mogłabym zarzucić, to w ogólnym rozrachunku dałam się
tej wizji porwać. Zabrakło mi tego w "2034". Przez większą część mnie
nudziła, raziła "romantyczną" farsą, chyba zrozumiałam morał, ale
wyolbrzymienie pewnych rzeczy przyniosło więcej szkody niż pożytku. Na
szczęście jak już coś poważnego zaczynało się dziać to się ożywiałam.
Chyba tylko dzięki zakończeniu jest taka ocena jaka jest. Może dlatego,
że to był już koniec.
"Strach i przerażenie to zupełnie nie to samo. Strach popędza, zmusza do działania, tworzenia. Przerażenie paraliżuje ciało, blokuje myśli, pozbawia ludzi człowieczeństwa."
W
porównaniu do "2033" jedynie metro pozostało takie samo jak wcześniej,
niebezpieczny organizm, który traktuje ludzi jak żyjące w nim pasożyty i
nie omieszka im o tym przypominać. Miejsce tajemnicze, złowrogie,
budzące w ludziach pierwotne instynkty. Zarazem jednak schronienie
dające poczucie bezpieczeństwa. Dla niektórych to jedyny znany świat,
miasto na powierzchni znający tylko z opowieści, bądź przynoszonych
przez stalkerów przedmiotów. Człowiek, niczym w czasach pierwotnych,
musiał ukryć się w swojej "jaskini" i uznać dominację innych stworzeń.
Można spróbować!
PS
Ostatnio nie mam czasu i notka nie dość, iż jest mega krótka, to wyszła
z poślizgiem, ale mam nadzieję, że mi wybaczycie. Ja również muszę w
końcu ponadrabiać Wasze wpisy drodzy blogerzy, bo kątem oka widziałam
dobrze wyglądające buki. :D
Muszę chyba w końcu zabrać się za pierwszy tom tej dylogii :P
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tym cyklu, ale nie miałam jeszcze okazji go czytać. Mam za duże zaległości.
OdpowiedzUsuńMam ochotę na ten cykl :)
OdpowiedzUsuń