Opis:
Młody
nauczyciel angielskiego Johnny Smith uważa się za człowieka
szczęśliwego. Ma ukochaną dziewczynę, jest lubiany przez uczniów i jest
przekonany, że w życiu nie spotka go nic złego. Jednak pewnego dnia w
wyniku groźnego wypadku samochodowego zapada w śpiączkę. Kiedy budzi się
po prawie pięciu latach, z niepokojem odkrywa w sobie niezwykły dar -
widzi przeszłość i przyszłość innych ludzi. Johnny potrafi przewidzieć
dosłownie wszystko, niekiedy więcej, niżby sobie życzył... Niezwykły
talent staje się dla niego przekleństwem...
Moja ocena: Oby więcej takich (*****)
Los
bywa okrutny. Lubi płatać nam figle zazwyczaj wtedy, kiedy myślimy, że
nikt nie może odebrać nam naszego szczęścia. Nic bardziej mylnego.
Wystarczy chwila i puf! Po dawnym życiu nie ma już najmniejszego śladu.
Stephen King jest znany z tego, że swoich bohaterów nie rozpieszcza i
również tym razem poddaje Johnny'ego, swojego głównego bohatera,
rozmaitym próbom, przy okazji rzucając mu kłody pod nogi, aby nie było
za łatwo. Z drugiej strony gdyby tego nie robił, byłoby nudno, prawda?
Z
pozoru przypadki i nic nieznaczące wydarzenia stają się nagle przyczyną
zmiany. Choć to "nagle" jest rozbite na kilka mniejszych elementów,
które w kulminacyjnym punkcie nachodzą na siebie. Jak śnieżna piguła
coraz szybciej staczająca się ze zbocza, zgarniająca przy tym coraz
więcej śniegu. Podobnie jest w przypadku "Martwej strefy". Zaczyna się
powoli, wręcz sennie, by nabrać właściwego rozmachu. Autor mnie
otumanił, a później zaskoczył. Ani razu nie miałam wewnętrznego
przeczucia, jak się to wszystko skończy. Zero przewidywania, które
zazwyczaj mnie nie zawodzi. Ostatnią część podsumowałam prosto: "No
way."
Nie
miałam może takich ciar jak przy "Carrie", ale mimo to dało się wyczuć
specyficzną atmosferę, swego rodzaju napięcie, które o odpowiednim
czasie miało eksplodować z właściwą sobie siłą. Smaczku dodaje
wyszukiwanie elementów z innych książek Kinga oraz polskie odniesienie.
Kolejnym elementem, który często pojawia się w jego książkach, jest
religijna obsesja i tak zaczęłam się zastanawiać, czy tworzenie takich
postaci to czasem nie jest dla niego jakiś fetysz. Serio. ;)
"– Biblia mówi, że Bóg kocha wszystkie swoje stworzenia – powiedział Johnny drżącym głosem.
– Tak? – Bannerman potarł czerwone ślady na nosie, pozostawione przez okulary. – Nie sądzisz, że dziwnie to okazuje?"
Troszkę
szkoda, że miałam mało czasu na czytanie i tym samym nie mogłam w pełni
oddać się lekturze, ale mimo to jestem zadowolona. Całkiem ciekawa
historia + typowy "kingowy" styl w umiarkowanym wydaniu (nie przyprawia o
zawał; nie powoduje koszmarów w stylu ucieczki przed wkurzonym
samochodem itd.) = przyjemnie spędzony czas.
"Ale… jedno pytanie.
Zapisał je w notatniku i zwykle do niego wracał. Zapisał je wielkimi, równymi literami i trzykrotnie obrysował, jakby tym sposobem chciał podkreślić jego wagę. To pytanie brzmiało: „Gdybyś mógł wskoczyć w maszynę czasu i przenieść się w 1932 rok, czy zabiłbyś Hitlera?”
Polecam!
Odniesienia:
Książki:
W.W. Jacobs – „Małpia łapka”
J.D. Salinger – „Buszujący w zboż
J.D. Salinger – „Franny i Zoey”
J.D. Salinger – „Wyżej podnieście strop, cieśle i Seymour – introdukcja
T. Hardy – „Juda nieznany”
Filmy:
„Obywatel Kane”
„Brudny Harry”
„Wszyscy ludzie prezydenta” – Woodward, Bernstein
„Butch Cassidy i Sundance Kid”
„Szczęki”
„The harder they come”
„Francuski łącznik 2”
Seriale:
„Człowiek za sześć milionów dolarów”
„Ulica sezamkowa”
Muzyka:
Jimi Hendrix – „Purple Haze”
John Denver – „Thank God I'm a Country Boy”
Tammy Wynette – „Stand by Your Man”
Red river Dave – „Red river valley”
Zaczęłam czytać jakiś czas temu i nie skończyłam. Niebawem zamierzam do niej powrócić :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Zdarza się ;) Również pozdrawiam.
UsuńBrzmi intrygująco :D
OdpowiedzUsuńTo bardzo mnie to cieszy :)
UsuńCzytałam sporo książek Kinga, ale tej nie kojarzę... Chyba jeszcze się z nią nie zapoznałam :D
OdpowiedzUsuńZawsze można nadrobić :D
Usuń