Gdy człowiek jest młody, ma mnóstwo powodów, by żyć. Na starość musi wystarczyć kilka.
Opis:
Robert Pruski, #1
12 listopada 1984, USA. Ukazuje się pierwszy wielki krążek Madonny „Like a Virgin”.
3 grudnia 1984, INDIE. Z fabryki pestycydów w Bhopalu uwalnia się trujący gaz, giną trzy tysiące osób.
7
grudnia 1984, POLSKA. W Toruniu zaczyna się proces morderców ks.
Jerzego Popiełuszki. W lasach wokół miasta zabijane są kolejne ofiary.
Nieuchwytny sprawca kastruje mężczyzn, odcina piersi kobietom i odprawia
makabryczny rytuał.
PRAWIE
TRZYDZIEŚCI LAT PÓŹNIEJ dziennikarz tygodnika „Głos Torunia” Robert
Pruski odbiera list od córki dwojga zamordowanych, która szuka grobu
rodziców. Wszystkie dokumenty dotyczące ich życia i śmierci zostały
zniszczone, skradzione lub przypadkowo spłonęły. Żadna gazeta ani
telewizja nie chce podjąć tego tematu. Pruski także nie odpisuje.
Autorka odkręca gaz.
Moja ocena: Bardzo dobra (****)
„Umarli
tańczą”? Czy tytuł ma być swoistym nawiązaniem do średniowiecznego
danse macabre? Poniekąd tak to właśnie odbieram. W tańcu kościotrup
prowadził ludzi różnych stanów, co miało wyrażać równość każdego
człowieka wobec śmierci. W książce Głuchowskiego stan i pochodzenie
również grają drugorzędną rolę. Punktem wspólnym jest na pewno jedno –
śmierć.
Tylko dlaczego aż pięć stron? Czemu ludzie nie potrafią pisać, o co chodzi, w trzech zdaniach? Przecież każda historia albo da się opowiedzieć trzema zdaniami, albo nie ma historii.
Książka
ma więcej niż pięć stron, ale zawarta w niej historia warta jest uwagi.
Dałam plus ze względów geograficzno-terytorialnych, akcja osadzona jest
w Toruniu, mieście w mojej okolicy, co dla mnie dodaje smaczku. Przy
opisach mogłam sobie nie tylko dane miejsce wyobrazić, ale po prostu
przypomnieć lub skojarzyć. Głuchowski sprawia, że zapominamy o
piernikach, ojcu dyrektorze i pewnym radiu, które niektóre starsze panie
namiętnie słuchają. Zostajemy przeniesieni do Torunia pełnego tajemnic,
miasta zbrodni rządzonego przez tajne służby, którego oblicze mogą
oddać jedynie dawne fotografie – najlepiej czarno-białe lub w kolorze
sepii.
Ma metr dziewięćdziesiąt, waży prawie sto kilo, odsłużył dwa lata w wojsku, za młodu trenował kilka sportów, a potem bił się w niejednej knajpie, bo jego długie włosy i ostentacyjna pewność siebie prowokowały różnych kozaków, którzy chcieli się sprawdzić w bójce. Stłukł ich co najmniej tuzin, lecz z czasem nauczył się prostej reguły: bójka to zawsze niesmak na drugi dzień. Jeśli możesz uniknąć starcia – unikaj.
Główny
bohater, Robert Pruski, mimo swej dewizy o unikaniu wszelkich starć,
staje nagle w centrum wydarzeń, ponieważ pojawia się przed nim nowy
materiał, ba historia życia. Dziennikarz zaczyna odkopywać mnóstwo
brudów z przeszłości, czym nie wzbudza zachwytu pewnych ludzi. Akcja z
każdą stroną nabiera tempa. Historia oraz połączenie fanatyzmu i
religijności sekty tzw. skopców sprawiają, że jest krwawo, bo...
Krew zmywa się krwią, nie wodą.
Polecam!
Po tak dobrej recenzji, książkę bardzo chętnie przeczytam!
OdpowiedzUsuń