Opis:
Pani Peregrine, #1
Wywołująca  dreszcz emocji i grozy opowieść o domu sierot na tajemniczej wyspie,  zamieszkiwanym niegdyś przez równie tajemnicze dzieci.
Szesnastoletni  Jakub, którego dziadek był jednym z nich, przyjeżdża na wyspę, żeby za  wszelką cenę odkryć przeszłość dziwnego, zniszczonego domu i jego małych  mieszkańców. Czy Jakub zmierzy się z potworami ze swoich snów? Czy  osobliwe dzieci ze starych fotografii pokazywanych przez dziadka  naprawdę istniały? Co jest bajką, a co prawdą? Co jest faktem, a co  urojeniem?
„Osobliwy  dom pani Peregrine" to trzymający w napięciu thriller nie tylko dla  młodzieży. Rdzeń książki stanowią niezwykłe, dziwne fotografie, od  których trudno oderwać wzrok, choć sprawiają, że ciarki chodzą po  plecach i zasnąć jakoś trudniej. Całości dopełniają niesamowite zwroty  akcji, klimat grozy i postacie… cokolwiek osobliwe. Może ta książka jest  dziwaczna, może jest ekscentryczna, ale uważaj! — pochłonie Cię bez  reszty.
Moja ocena: Oby więcej takich (*****)
Pierwszą rzeczą, jaka wpada w oko i to dosłownie, jest sposób wydania książki. Przywodzi mi na myśl przeleżały na strychu pamiętnik, w którym poza spisaną historią, znajdziemy stare, pożółkłe fotografie, pisane ręcznie listy od przyjaciół itp. Cała ta otoczka jeszcze przed rozpoczęciem czytania zaczyna tworzyć atmosferę jakiejś dawnej historii, która ma okazję ujrzeć światło dzienne. „Osobliwy dom pani Peregrine” jest prawdopodobnie najładniej wydaną książką, jaka ostatnio wpadła mi w ręce.
Kev załatwiał coś na mieście, a ponieważ nie chciałem za przewodnika żadnego z pijanych bywalców pubu, poszedłem do najbliższego sklepu, żeby poprosić o pomoc kogoś, kto przynajmniej zarabiał na swoje utrzymanie. Przy wejściu widniał napis „Ryby”. Pchnąłem drzwi i mimowolnie się skuliłem, ujrzawszy brodatego olbrzyma w zbryzganym krwią fartuchu. Na mój widok przerwał dekapitację ryby i zamarł z ociekającym czerwienią tasakiem w dłoni. W myślach poprzysiągłem sobie już nigdy nie dyskryminować pijaków.
Na  uwagę zasługuje fakt opisania relacji między głównym bohaterem a jego  dziadkiem. Zażyłość między nimi wytworzyły historie opowiadane o  dzieciństwie starszego pana na tajemniczej wyspie. Jako dziecko Jacob  wierzy w nie bezgranicznie, a dziadek stanowi dla niego autorytet. Z  wiekiem chłopak wkłada te opowieści między bajki, zaczynając traktować  je jak reszta rodziny – z dystansem – jako wytwór wyobraźni mający być  buforem na wojenną traumę.
Fabuła  tak samo jak przedstawione dzieciaki jest dość osobliwa. To chyba  najlepsze słowo na określenie tego, co się dzieje. Świat dorosłych  zostaje zepchnięty na dalszy plan, ponieważ w „pętli” dzieci rządzą się  własnymi prawami. Jedyna dorosła postać, która trzyma wszystko w ryzach  to tytułowa pani Peregrine, choć i w tym przypadku okazuje się, że  wiecznie młode dzieci manipulują i kłamią, gdy mogą urozmaicić swoją  egzystencję.
Jak  można się domyślić sielanka musiała się kiedyś skończyć. Jacob zostaje  wplątany w sprawy, o których wcześniej nie miał zielonego pojęcia. Z  tego powodu musi podjąć również kilka poważnych decyzji, które na zawsze  zmienią jego życie. Czy na lepsze?
Kiedyś marzyłem o ucieczce przed zwykłym życiem, ale tak naprawdę moje życie nigdy nie było zwyczajne. Po prostu nie zauważyłem jego niezwykłości.
Polecam!  Choć książka nie jest bez wad. Przede wszystkim „starsi” czytelnicy w  żaden sposób nie odczują w książce dreszczyku, który powinien  towarzyszyć thrillerowi.
 

 
Ja nie odczuje tego dreszczyku...odkąd ta książka pojawiła się na rynku jakoś nigdy mnie nie kusiła - więc to się raczej nie zmieni, a treści powieści nie poznam :)
OdpowiedzUsuńMam w planach zarówno książkę jak i film :)
OdpowiedzUsuń