– Jak można „przypadkowo” zabić szlachcica w jego własnej posesji?
– Nożem w serce – odparł Kelsier. – A raczej kilkoma nożami. Zawsze lepiej dmuchać na zimne.
Opis:
Ostatnie Imperium, #1
Przez
tysiąc lat popiół zasypywał kraj, nie kwitły kwiaty. Przez tysiąc lat
skaa wiedli niewolnicze życie w nędzy i strachu. Przez tysiąc lat
Ostatni Imperator, "Skrawek Nieskończoności”, posiadając władzę
absolutną, rządził i stosował terror, niezwyciężony jak bóg. A kiedy
nadzieja została porzucona już tak dawno, że nie pozostały z niej nawet
wspomnienia, pokryty bliznami pół-skaa ze złamanym sercem odkrywa ją na
nowo w piekielnym więzieniu Ostatniego Imperatora. Tam poznaje moce
Zrodzonego z Mgły. Znakomity złodziejaszek i urodzony przywódca,
wykorzystuje swoje talenty w intrydze, która ma pozbawić tronu i władzy
samego Ostatniego Imperatora.
Moja ocena: Bardzo dobra (****)
Brandona
Sandersona poznałam za sprawą „Elantris” i muszę przyznać się szczerze,
że za pierwszym razem jego książka w ogóle nie przypadła mi do gustu.
Nie wytrwałam nawet do połowy. Po pewnym czasie podjęłam próbę numer
dwa. Mój punkt widzenia zmienił się o 180 stopni. Zaczęłam doceniać
zarówno styl, kreację postaci i fabułę. Nie przeszkadzała mi ilość
stron. Po skończeniu lektury stwierdziłam zaś, że wprost muszę sięgnąć
po kolejne książki tego autora, ponieważ są… inne. Sanderson wniósł
trochę świeżości, przekracza bowiem granice utartych schematów z nurtu
fantastyki.
Cała sztuka polega na tym, żeby nigdy nie przestawać szukać. Zawsze jest kolejna tajemnica.
O
tym, że wybrałam akurat „Z mgły zrodzonego” zadecydowała okładka. No
cóż… powód jak każdy inny. ;) Mam słabość do przyciągających wzrok
książek. Jeśli coś przykuje moje oko, nie zapomnę tak łatwo o danej
pozycji. Więc kiedy tylko nadarzyła się okazja kupienia Zrodzonego i
innych książek z serii po całkiem przystępnej cenie, nie wahałam się
zbyt długo. Nie żałuję.
Moim zdaniem wiara jest jak dobry płaszcz. Jeśli ci pasuje, jest ci w nim ciepło i wygodnie. Niedopasowany może udusić.
Czytając
Zrodzonego, zostajemy przeniesieni do świata, w którym największa siłą
jest Ostatnie Imperium oraz jego władca. Władza Ostatniego Imperatora
wydaje się nieograniczona, a on sam uchodzi za boga. Jak można z kimś
takim walczyć? Jednak czytelnik podejmuje taką próbę, towarzysząc
Kelsierowi, Vin oraz innym bohaterom tej książki. W mojej ocenie dużym
plusem w twórczości Sandersona jest zarówno wykreowanie postaci – mamy
ich trochę, ale są one różnorodne i interesujące, często inne niż
wydawało nam się na pierwszy rzut oka – i poprowadzenie fabuły, która
pomimo ilości prowadzonych wątków jest bardzo spójna. Swoje trzy grosze z
pewnością odgrywa również specyficzny humor i ironia, którymi niektórzy
bohaterowie zostali obdarzeni. To wszystko tworzy historię całkiem
przyjemną w odbiorze.
– Zawsze czytujesz na balach? – zapytała.
Podniósł wzrok.
– Zawsze, kiedy tylko uchodzi mi to na sucho.
Było
trochę o tym, co mi się w książce podoba, teraz przyszedł czas na
trochę psioczenia. Największym rozczarowaniem było dla mnie zakończenie,
ale nie będę zdradzać w jakim sensie, bo to tylko mój dość specyficzny
punkt widzenia. Zapomnijmy, że przeczytaliście poprzednie zdanie,
dobrze? Bardzo podoba mi się pomysł na Allomancję i Feruchemię,
umiejętności, które poznacie czytając Z mgły zrodzonego, ale w
niektórych momentach czułam już przesyt „Przyciąganiem” i „Odpychaniem”,
bo na jednej stronie potrafiło być tego aż za dużo. Jednak jestem
bardzo zadowolona z lektury i na pewno sięgnę po kolejne części tej
serii.
Polecam!
P.S. Po lekturze już nigdy nie będziecie patrzeć krzywo na chemię i fizykę. ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będzie mi niezmiernie miło za każdy komentarz. Jednakże namolnego spamu nikt nie lubi, podobnie zresztą jak "hejtingu". Jeśli chcesz kogoś poobrażać to radzę użycie tego fajnego krzyżyka w prawym górnym rogu. Komentarze tylko spamujące lub obraźliwe będą usuwane.