Zabawne, że kiedy w grę wchodzą nasze własne sprawy, z miejsca tracimy zdolność trzeźwego osądu, choćbyśmy w sprawach innych ludzi potrafili wykazywać największą przenikliwość.
Opis:
Kane i Abel, #1
Historia dwóch mężczyzn, których połączył los.
William
Lowell Kane i Abel Rosnovski - pierwszy to syn bostońskiego milionera, a
drugi ubogiego emigranta z Polski. Ci dwaj mężczyźni urodzili się tego
samego dnia na przeciwnych krańcach świata. Przeznaczenie skrzyżowało
ich ścieżki w bezwzględnej walce o zbudowanie imperium.
Fascynująca
opowieść rozgrywająca się w ciągu sześćdziesięciu lat. Historia dwóch
niezwykłych osobowości, które los połączył po to, by najpierw przynieść
im ocalenie, a potem zniszczyć.
Moja ocena: Dobra (***)
W
nasze ręce trafia historia, która z jednej strony jest doskonałym
przykładem zjawiska, które ja nazwałabym pewnym rodzajem schematyczności
dostrzegalnej w niektórych rodzinach - np. syn lekarza, często sam
zostaje lekarzem; z drugiej zaś przedstawieniem „amerykańskiego snu”.
Snu o wolności, dobrobycie i możliwości wykorzystania wszystkich szans,
jakie daje nam życie.
Dwie
całkiem odmienne od siebie postacie los przekornie stawia na swojej
drodze. Różni ich dosłownie wszystko: pochodzenie, przeszłość,
wykształcenie, a także życiowy start. My, jako czytelnicy, obserwujemy
całe ich życie od momentu narodzin aż do śmierci. Stajemy się
uczestnikami ich sukcesów i porażek. Jesteśmy świadkami wzlotów i
upadków.
William
Kane jest nieodrodnym synem swojego ojca, nieustannie starającym się
sprostać jego oczekiwaniom. Przychodzi mu to z łatwością. Bez sprzeciwu
obiera drogę, którą dla niego wybrano i realizuje się podążając nią. Ma
koneksje, pieniądze, zdobywa bez problemu wysokie wykształcenie, wie, że
przejmie rodzinny interes. Czy coś mogłoby pójść źle?
Dla
odmiany Abel Rosnovski musi przejść przez piekło, aby móc liczyć na coś
więcej niż na zwykłą egzystencję. Ciekawość świata, zaradność i dryg do
interesów pozwalają Ablowi wspiąć się po drabinach kariery.
Przenikliwy gracz, zdaniem Williama, niekoniecznie musi iść za stadem, poddając się owczemu pędowi, natomiast powinien z góry przewidzieć kierunek, w którym ono skręci.
W
książce znajdziemy wiele stereotypów, przede wszystkim opierających się
na wyobrażeniu o Polsce (czy szerzej – Europie Środkowo-Wschodniej) i
jej mieszkańcach. W tym przypadku to Ameryka jest tym „Zachodem”, do
którego jest ona porównywana. Jak można się domyślić to porównanie nie
wypada za dobrze. Imigranci z Polski ukazani są jako ludzie prości,
wręcz zacofani i nieumiejący się wpasować w amerykańskie społeczeństwo. W
tym kontekście Abel Rosnovski (a właściwie Władek Koskiewicz) wyłamuje
się z takiego sposobu zaszufladkowania, choć w pewnych kwestiach nawet
on wpisuje się w pewne schematy „polskości”.
Można
wyczuć niekonsekwencję w budowie postaci. William Kane kreowany jest
jako obraz cnót, zaś na drugim biegunie jest zły Abel. Obaj mają swoje
za uszami, lecz fabuła jest prowadzona dość przewidywalnie i
schematycznie, a podział na tych dobrych i tych złych jasno określony.
Obaj bohaterowie popełniają podobne błędy, lecz sposób kreacji postaci
sprawia, że jednemu z nich wybaczamy więcej.
Trzeba
nadmienić, że część akcji dzieje się w Polsce i to kolejny przykład na
to, jak bardzo nasz kraj wydaje się niektórym zaściankiem Europy. Jednym
z krajów w których zabobony, różne gusła są na porządku dziennym i że
to miejsce w którym może się zdarzyć dosłownie wszystko. Opisy z
kilkunastu pierwszych lat życia Władka Koskiewicza tak trącą fikcją, że
ciężko byłoby w nie uwierzyć. Dopiero kiedy traf zaprowadza go do
Nowego Świata, postać przechodzi metamorfozę i zmienia się przy tym styl
autora w kontekście budowania tej postaci. Dla odmiany William Kane
jest kreowany od początku do końca na podobnym poziomie. Wydaje mi się,
że autorowi łatwiej było stworzyć postać Kane’a w odniesieniu do
opisywanego w książce świata finansjery. Rosnovski trafił do niego
później i od tego momentu można zauważyć, że autor zaczyna czuć się jak
ryba w wodzie, łatwiej mu przedstawiać temat, który lubi i na którym zna
się bardziej. Kwestia polska nie jest jego mocną stroną. Na klubie DKK
skomentowałam to prosto i dosadnie: jakby pisał te fragmenty ze
ściągawki na Wikipedii.
Niemniej
książkę czytało mi się dobrze… dlatego dałam taką właśnie ocenę.
Chciałam wiedzieć jak skończy się cała historia. Zakończenie niestety
mnie rozczarowało, bo jest bardzo przewidywalne, ale to tylko moja
subiektywna ocena.
Polecam
tym, którzy lubią świat wielkich pieniędzy i intryg z nimi związanych. W
książce „Kane i Abel” finansjera staje m.in. w obliczu Wielkiego
Kryzysu i musi zmierzyć się z II wojną światową i jej konsekwencjami.
To już nie były ćwiczenia z przebiegłymi Szkotami udającymi, że chcą go zabić ślepakami, ani zabawa, po której jedzono wspólny posiłek. Tu byli Niemcy, z prawdziwymi kulami w karabinach, śmierć, a po niej już chyba nic.
P.S. Opis książki wprowadza nieco w błąd, ale o tym musicie przekonać się sami :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będzie mi niezmiernie miło za każdy komentarz. Jednakże namolnego spamu nikt nie lubi, podobnie zresztą jak "hejtingu". Jeśli chcesz kogoś poobrażać to radzę użycie tego fajnego krzyżyka w prawym górnym rogu. Komentarze tylko spamujące lub obraźliwe będą usuwane.