Opis:
„Punkt
Lagrange'a” Jacka Szczyrby to powieść polityczna, a raczej
polityczno-sensacyjna, rozgrywająca się na tle ostatniego
dwudziestopięciolecia. Na jej kolejnych stronach, przewijają się
różnorodne, barwne postacie: dawnych, choć wciąż aktywnych, pracowników
służby bezpieczeństwa; byłych opozycjonistów; pewnego dociekliwego
księdza; podwójnego (a może i potrójnego?) emerytowanego szpiega;
historyka szpiegowskich wojen; gangsterów i nie zawsze trzeźwych
biznesmenów; handlarzy bronią, ich cichych mecenasów; pięknych kobiet...
Poprzez
pogmatwane zaułki dynamicznej akcji, niczym mantra przewija się
nachalne, choć i dziwnie nieirytujące pytanie, skierowane jakby wprost,
bezpośrednio w stronę czytelnika: dlaczego świat jaki oglądasz przez
szklaną szybę telewizora tak mało przypomina świat za oknem? Dlaczego to
co takie ładne i kolorowe tak czasem wiele traci przy bliższym
kontakcie? Czy to Cię nie zastanawia? Nie chcesz, nie chciałbyś odkryć
prawdy o rzeczywistości, w której żyjesz? Dokąd to nowe odkrycie Cię
poprowadzi? Na to pytanie odpowiedzą (być może) ostatnie strony
powieści.
Moja ocena: Bardzo dobra (****)
Wystarczy
wiedzieć o kimś wystarczająco dużo, by móc wykorzystać ten fakt na
własną korzyść. Jeśli zebrać informacje o danej osobie na później,
szczególnie wszelkie sprawki, brudy, które każdy człowiek próbuje ukryć
przed innymi, można zyskać parę asów w rękawie. „Punkt Lagrange’a”
pokazuje jak zrobić z tego prężnie działający mechanizm. Jak jedna
sprawa, jedno zdanie czy słowo może zdecydować o losie jednostki, czy
osiągnie ona szczyt czy spadnie na samo dno. Do grona innych przegranych
i niepokornych.
Lubię być dobrze poinformowany. Informacja, to dziś najlepiej notowana waluta. Za odpowiednie informacje można kupić wszystko. Człowiek dobrze poinformowany podejmuje trafne decyzje. Mało tego, podejmuje je znacznie wcześniej, niż matołkowie niedoinformowani. Dzięki temu zyskuje się przewagę. To również polisa ubezpieczeniowa na przyszłość. Nadchodzą pewne… zmiany.
Książka
w pewnych momentach przypominała mi film pełen akcji, intryg i zemsty. A
wszystko to osadzone w Polsce, w której ciągle daje się wyczuć
specyficzną atmosferę PRL-u. Przeszłość nie odeszła w cień. Żyje dalej
pod inną postacią. Fabuła to swoiste połączenie przeszłości i
teraźniejszości, ale także… wizja przyszłości.
Walka ma sens tylko wtedy, kiedy jest skuteczna. A my dziś nie możemy pozwolić sobie na starcie w polu, musimy prowadzić inną grę…
Wskazówkę
do treści kryje w sobie tytuł. Czym jest punkt Lagrange'a? Podając za
ciocią Wikipedią to punkt libracyjny, czyli miejsce w przestrzeni, w
układzie dwóch ciał powiązanych grawitacją, w którym ciało o pomijalnej
masie może pozostawać w spoczynku względem ciał układu. Brzmi dość
zawile, ale kiedy tylko przeczytałam takie wyjaśnienie, na myśl
przyszedł mi główny bohater – Texas. Jest on sam między dwoma wielkimi
siłami i nie da się go przyporządkować do żadnej z nich. Walczy z
wszelkimi przejawami komunizmu, ale nie akceptuje liberalizmu i
pobłażliwości Zachodu. Jak samotny wilk wyrównuje rachunki z systemem.
Kropla drąży skałę. Każda brednia sączona do głów odpowiednio długo wywiera w końcu wpływ na umysły. Zwłaszcza te mniej skomplikowane. To nawet nie musi być działanie specjalnie finezyjne, byle było realizowane konsekwentnie…
Książka
przywodzi mi trochę na myśl Matrixa i pytanie „co jest prawdziwe?”
Ponieważ to, co nas otacza, wcale nie musi takie być. Podobnie rzeczy, w
które wierzymy. Przynajmniej/bynajmniej w kontekście tego, co potrafią podawać nam pewne media.
Jednak tylko niektórzy zdają sobie sprawę z mistyfikacji i propagandy i z
tego właśnie powodu są eliminowani. By nie mogli zaszkodzić misternie
stworzonej iluzji. Jednak Texas podobnie jak Neo zaczyna ustalać i
wprowadzać własne reguły gry.
Polecam!
Za egzemplarz recenzencki dziękuję:
Jestem pod wrażeniem. Bardzo dobry artykuł.
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem. Świetny artykuł.
OdpowiedzUsuń