Opis:
Lumikki Andersson, #1
Główną
bohaterką „barwnej” trylogii (zainspirowanej Królewną Śnieżką braci
Grimm), którą rozpoczyna powieść „Czerwone jak krew”, jest
siedemnastoletnia licealistka Lumikki Andersson. Jej imię znaczy po
fińsku „Śnieżka”. Nie miała łatwego dzieciństwa. Prześladowana przez
uczniów nauczyła się maskować uczucia. Gdy dokonuje makabrycznego
odkrycia zachowuje zimną krew. Jest doskonałym obserwatorem ludzkich
zachowań. Nie oznacza to bynajmniej, że Lumikki nie rzuca się w oczy.
Gdy po ukończeniu gimnazjum wyjeżdża z rodzinnego Riihimäki do Tampere i
podejmuje naukę w liceum artystycznym, mimo wszystko zwraca na siebie
uwagę. Ma wyrobione zdanie na każdy temat. Zgarnia najwyższe oceny i z
fizyki, i z filozofii. Odgrywa rolę Ofelii tak, że dwie nauczycielki
wpadają w furię, a reszta płacze. Gdy zetknie się z morderstwem
przydadzą jej się zdolności aktorskie by przetrwać i wygrać.
Moja ocena: Oby więcej takich (*****)
No
i po kolejnej przerwie, kiedy nie było mnie na blogu, wracam z fińską
sensacją dla młodzieży. Sama nie wiem dlaczego tak wysoko oceniam tę
książkę. Niczym właściwie mnie nie zaskoczyła. Nie wstrząsnęła mną. Nie
jest jakoś szczególnie wybitna. Mimo wszystko lektura zwróciła moją
uwagę i zapewniła kilka chwil odpoczynku. Tak, właśnie. Odpoczynku. Dla
mnie była to książka z rodzaju łatwych, lekkich i przyjemnych. No i co
tu dużo mówić/pisać, po prostu mnie wciągnęła.
Wydaje
mi się, że po dobrych odczuciach po przeczytaniu „Cinder” Marissy
Meyer, gdzie fabuła kryła w sobie historię o Kopciuszku, zaciekawił mnie
motyw Śnieżki. Widać autorzy wracają do tego, co dobre i przemycają
treści, po które dziś sięga się już rzadziej. W zależności od naszego
nastawienia to profanacja ideału albo nadanie bajkom drugiej młodości.
Matka zawsze się dziwiła, że jej córka lubi przebywać sama. Czy nigdy się jej nie nudzi? Lumikki nie miała ochoty tłumaczyć, że prędzej nudzą ją ludzie i ich próżna gadanina. Znacznie lepiej czuła się sama niż w kiepskim towarzystwie. Kiedy była sama, była w pełni sobą. Wolna. Nikt od niej niczego nie chciał. Nikt się do niej nie odzywał, gdy potrzebowała ciszy. Nikt jej nie dotykał, gdy chciała być wyłącznie sama ze sobą.
Bohaterka
„Czerwonego jak krew” przekornie różni się od Królewny Śnieżki, który
stał się jej pierwowzorem. Jest silna, niezależna i chodzi swoimi
drogami. Daleko jej do zachowania typowego dla księżniczek. No i próżno
szukać księcia, który by ją ratował z opresji. Poza postacią fabuła nie
ma w sobie za wielu baśniowych elementów. Opowieść jest właściwie
kryminałem o mafijnych porachunkach w które wplątują się nastolatkowie.
Jak sobie radzą w tym niebezpiecznym świecie? O tym musicie przekonać
się sami.
Czytało
mi się całkiem dobrze i moją ciekawość ciągle podsycała tajemnica wokół
postaci, która zza kulis pociągała za sznurki całej tej historii.
Dlatego polecam!
Ciekawa recenzja.
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Usuń