Szukaj na tym blogu

niedziela, 12 lutego 2017

Grzegorz Wielgus – „Krzyżowiec”

wielgus-krzyzowiec-01

Opis:

Nie ma nic groźniejszego niż cud, a cudem jest Ziemia Święta.
Średniowiecze, czas wypraw krzyżowych i walk o wyzwolenie Jerozolimy z rąk muzułmanów. W bitwie pod Antiochią stoczonej w 1098 r. z armią atabega Kurbughi ginie jeden z walecznych, acz okrutnych krzyżowców. Nie umiera jednak zupełnie. Nie żyje, ale też jego ciało nie zamienia się w proch. Musi na ziemi odpokutować grzechy, nim trafi na Sąd Ostateczny. 
Rycerz podejmuje długą i żmudną wędrówkę przez Europę, w której szaleje dżuma. Przez mroźne góry, niebezpieczne lasy i zdradliwe bagna wędruje do Jerozolimy, ku Bożemu Grobowi – po odpuszczenie grzechów. W czasie tej pątniczej pielgrzymki stara się swoją zapalczywą naturą kierować tak, by nie zabijać dla zaspokojenia zewu krwi. Miecz w jego ręku staje się również narzędziem czynienia dobra. Trudna to wyprawa, i dla ciała, i dla ducha.
***
Gdy zdarza mi się sięgnąć po literaturę historyczną rozgrywającą się w średniowieczu, zazwyczaj mam wrażenie nadmiernej „sielankowości”. Chodzi o to, że tam gdzie powinny być kolokwialnie mówiąc: brud, smród i ubóstwo, dostajemy coś zgoła innego. Patrzymy na ten okres w taki sposób w jaki chcielibyśmy go widzieć – stereotypowo, tzn. nadobne księżniczki, dzielni rycerze, murowane zamki itp. Tak jak pokazują nam na filmach czy w serialach, gdzie główne role przypadają najczęściej pięknym aktorkom i aktorom z kaloryferami na brzuchach, którzy wymuskani przez sztab ludzi, przyprószeni pudrem i oblani perfumami mogą wcielić się w swoje role. Niestety dla mnie całokształt traci wtedy swój urok i trąci fałszem na kilometr.
– Cały czas oczekują od nas nadludzkich wyczynów, sądzenia sporów, błogosławienia noworodków i tego wszystkiego. A my jesteśmy tacy jak oni, tylko bardziej przerażeni. Musimy decydować o innych tylko dlatego, że ktoś skanduje nasze imię. Niedługa stąd droga do świętości albo ukamienowania przez rozszalały tłum.
Kiedy zdecydowałam się na zrecenzowanie „Krzyżowca” zastanawiałam się jaką stronę obierze ta opowieść, jak przedstawione zostaną elementy historyczne i sami bohaterowie. Książka zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie, ponieważ połączono tutaj klimat grozy, fantastykę i historię (czyli to, co lubię najbardziej) w taki sposób, że przedstawiane wydarzenia w końcu nabrały dla mnie odpowiedniego charakteru. Mocnego. Mrocznego. Widzimy całe spektrum rozmaitych emocji, które z balami i opowieściami o miłości mają niewiele wspólnego. Poznajemy ludzi, których przytłacza strach o własne życie w obliczu panującej zarazy, zbierającej swoje żniwo, gdy miasta skąpane w morowym powietrzu stopniowo wymierają. Poza głównymi ośrodkami nie jest wcale lepiej, może i powietrze tam czystsze, ale człowiekowi zagrażają inne niebezpieczeństwa. Przedstawiony świat okazuje się bardzo okrutny. Jednak nie ma się co dziwić, w końcu taki właśnie był nasz świat w tamtym okresie.
Dla niego była to okazja do walki, a ta myśl nie opuszczała go nawet na chwilę; czasami tylko znikała pod falami innych myśli, ale nigdy na długo. Urodził się rycerzem, wychował się rycerzem, inni oczekiwali od niego bycia rycerzem; był rycerzem.
Głównym bohaterem jest tytułowy Krzyżowiec, który postanawia ponownie odbyć podróż do Grobu Pańskiego. Nie byłoby w tym właściwie nic dziwnego gdyby nie fakt, że jest martwy. Jedynie dzięki przebłyskom wspomnień możemy stworzyć sobie wyobrażenie bezimiennego rycerza, składając go kawałek po kawałku jak puzzle. Na swojej drodze spotyka on wiele postaci, którym tak samo daleko do świętości. Podobało mi się, jak poprzez wędrówkę Krzyżowca obnażono tematykę krucjat, w których udział nie brali tylko i wyłącznie szlachetni rycerze, a walki potrafiły mieć bardziej przyziemne powody niż religijne.
Książka w płynny sposób łączy tradycję starożytną, chrześcijańską oraz ludową (pozwalającą ożyć wszelkim zabobonom). Taka mieszanka oddaje specyfikę średniowiecza i doskonale wpisuje się w „fantastyczną” stronę powieści. Klimat Krzyżowca w trakcie czytania przywodził mi na myśl opowieści usłyszane jeszcze w czasie studiów, kiedy jeden z naszych wykładowców opowiadał nam o swoich wrażeniach po zwiedzaniu kościoła Kapucynów Santa Maria della Concezione w Mediolanie. Kościół jest tzw. ossuarium (lub inaczej kaplicą czaszek) w którym elementy wystroju wykonane są z kości zmarłych. Jeśli ktoś jest ciekawy jak to wygląda można zajrzeć tutaj:
Książkę zdecydowanie polecam!
***
Za egzemplarz recenzencki dziękuję autorowi

Grzegorzowi Wielgusowi

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie mi niezmiernie miło za każdy komentarz. Jednakże namolnego spamu nikt nie lubi, podobnie zresztą jak "hejtingu". Jeśli chcesz kogoś poobrażać to radzę użycie tego fajnego krzyżyka w prawym górnym rogu. Komentarze tylko spamujące lub obraźliwe będą usuwane.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...