"Istnieją tylko cztery stałe. Te cztery stałe to Życie, Śmierć, Cel i Przypadek."
Opis:
Ralph
Roberts cierpi na bezsenność. Im krócej sypia, tym dziwniej postrzega
świat i ludzi – wydaje mu się, że zaczyna widzieć ich „aury”, a także
tajemnicze istoty towarzyszące zgonom jego znajomych i przyjaciół. Derry
(miasteczko, w którym mieszka) jest podzielone w związku z powstaniem
szpitala, „centrum opieki”, w którym dokonuje się m.in. zabiegów
aborcji. Niepokoje inspirują zrzeszeni w „ProLife” obrońcy życia
nienarodzonych dzieci. Na czele ruchu stoi człowiek obłąkany, sadysta
skazany za znęcanie się nad własną rodziną. Planuje on zamach na centrum
i zgładzenie przebywających tam ludzi. Jest wśród nich chłopiec, w
którego rękach spoczywa los wszechświata. Tylko Ralph, dzięki swoim
niezwykłym zdolnościom, postrzegania może go ocalić...
Moja ocena: Oby więcej takich (*****)
+ Fabuła
+ Klimat
+ „Dziwność”
+ Język
+ Problematyka
(+ Mali łysi doktorkowie)
(+ Gacie Lois)
***
Za
każdym razem, kiedy czytam powieści Stephen Kinga uderza mnie, jak
wszechstronnym jest pisarzem. Oczywiście pojawiają się u niego pewne
schematy, które ja zaczęłam nazywać jego fetyszami, często odwołuje się
do swoich własnych książek lub tworzy postacie zbudowane na tej samej
kanwie. Niemniej jednak każdy wychodzący spod jego palców tekst jest w
jakiś sposób inny od poprzedniego. Skacze między gatunkami. Łączy
realizm i elementy fantastyczne/religijne/mitologiczne, a także
psychologię i historię, w taki sposób, że wszystkie dziwy wydają się
czymś zupełnie normalnym. Wydaje mi się, że nie mogłam tego przełknąć
tylko w Mrocznej wieży i chyba głównie dlatego, iż jest to seria. Do
„Rolanda” podchodziłam dwa razy. Przy drugim podejściu do cyklu
wytrwałam aż do „Ziem Jałowych”, i się poddałam. Nawet dla mnie było
tego trochę za dużo. Kto wie. Może do trzech razy sztuka? ;)
"Igra z ogniem, a jak ktoś igra z ogniem, nie powinien płakać, kiedy się poparzy."
„Bezsenność”
przypomniała mi o tym, jak fajnie jest mieć sen „żywy”, czyli taki, gdy
nagle podczas spania zdajecie sobie sprawę iż śnicie i niczym magik
możecie sobie go dowolnie zmieniać. To jest bardzo przydatne również w
koszmarach. Tak na marginesie, fabuła sama jest nieco jak wynik
pokręconych marzeń sennych autora. Jeśli tematyka snu jako takiego Was
interesuje, z pewnością znajdziecie tutaj coś dla siebie. Cóż, „żywy”
sen czy nie, niektórzy bohaterowie tej książki chcieliby się po prostu
wyspać… ale nie mogą. Stan w jaki King wprowadził swojego głównego
bohatera właściwie łatwo sobie wyobrazić. Ciężki dzień w szkole/pracy,
potem inne obowiązki, nadchodzi noc i myślicie sobie, że w końcu
odpoczniecie… a tutaj przychodzi ból zęba. Nie takie lekkie ćmienie, ale
jednostajna, długotrwała męka. Jesteście zmęczeni, ale za nic nie
możecie zasnąć. Nie za wesoło, prawda? A gdyby ten stan nie był liczony w
dniach, a miesiącach? W tym przypadku King znów sprawdza granice
ludzkiej wytrzymałości oraz jak bardzo stan umysłu zależy od stanu
ciała, ale to nie wszystko, co książka ma do zaoferowania.
Dałam
plusa za problematykę, lecz nie o wspominanej wyżej wytrzymałości (lub
jej braku) myślałam. Autor porusza tematy znacznie ważniejsze. Mogłoby
się wydawać, iż w powieści chodzi głównie o tytułową bezsenność albo
odwieczną walkę dobra i zła, bo zwykle wszystko się do tego sprowadza.
Bardziej zwróciłam uwagę na problematykę starości. Chorób. Upływu czasu.
Tykania zegara śmierci. Istotnym tematem jest również przemoc w
rodzinie. Jednak i one nie są bezpośrednio tym, co najważniejsze.
Stephen King w „Bezsenności” odpowiada bowiem na ukryte między wierszami
pytanie: ile warte jest ludzkie życie? Czy jedno życie jest równe
innemu? Komu się ono bardziej należy. Ile znaczy życie starca, osoby
dorosłej, małego dziecka, płodu…? Czy w tej matematyce życia zawsze
można postawić znak równości?
"Każde życie różni się czymś od innego życia. Liczą się wszystkie albo nie liczy się żadne…"
Polecam!
Książką zainspirowana zostałam przez Pingerowy Klub Książki. Wpis PKK można znaleźć >>>>>tutaj<<<<<.
Odniesienia:
Strasznie ich dużo, więc ograniczę się do tytułu, który pojawia się więcej niż raz...
Stephen Dobyns - „Cmentarne noce” |
Rembrandt – „Straż nocna” |
Nie czytałam jeszcze żadnej książki Kinga, aż wstyd ;/
OdpowiedzUsuńI na Kinga przyjdzie kiedyś czas ;)
Usuń