Roma
Ligocka, pisarka i malarka, a przede wszystkim pewna dziewczynka w
czerwonym płaszczyku, której historia została wpleciona w fabułę filmu
„Lista Schindlera”. W ramach Dyskusyjnego Klubu Książki postanowiliśmy
połączyć datę kolejnego spotkania z pojawieniem się Ligockiej w naszej
bibliotece. Tym samym każdy dostał bojowe zadanie zapoznania się z
dowolnie wybraną książką autorki. Mnie przypadła w udziale najnowsza,
pod tytułem „Droga Romo”, której recenzję możecie znaleźć >>>>>tutaj<<<<<.
Po lekturze nabrałam do autorki szacunku nie z powodu jej
traumatycznego dzieciństwa i ucieczki z getta, ale głównie przez to,
jaką kobietą się stała mimo tych wszystkich przeżyć. Spotkanie tylko uzupełniło obraz, który powstawał w mojej
głowie podczas czytania i zaskakujące, jak wiele z moich myśli się
potwierdziło. Urwałam się z pracy, by na nim być i wiecie co? Było
warto!
Oczywiście
musiał zostać poruszony temat książek, szczególnie w kontekście jej
debiutu literackiego, tym samym poznaliśmy historię kryjącą się za
czerwonym płaszczykiem i jak uratował jej życie, a także liczne
ciekawostki i anegdoty. Jednak dopiero podczas spotkania dowiedziałam
się, że jest ona rodziną Romana Polańskiego. Tak, tego Romana
Polańskiego. Szok.
Pani
Roma jest osobą ciepłą, przyjazną i jak na okoliczności, niesłychanie
skromną. Ani lata pracy w show-biznesie, ani sukces jej książek nie
wydają się mieć na nią wpływu. Szanuje każdego czytelnika. Widać to
zarówno w książkach – w autentyczności przekazywanych przeżyć,
ukazywanej prawdzie, nawet jeśli w pewnym sensie polega to na literackim
obnażaniu się przed nim – oraz przy bezpośrednim kontakcie. Może to
drobnostka, ale zwracam uwagę na fakt, czy podczas takiego spotkania
ktoś wie, gdzie się znajduje, innymi słowy, czy nie jest mu to obojętne.
Ligocka podkreślała to nawet kilka razy, więc naprawdę człowiekowi robi
się ciepło na sercu.
Miłe
wspomnienia na pewno we mnie pozostaną! Więc jeśli kiedykolwiek
będziecie mieli okazję być na spotkaniu z Romą Ligocką to nawet się nie
zastanawiajcie. :)
Zazdroszczę spotkania. :)
OdpowiedzUsuń