"Powierzchnię Belfastu gęsto oblepili żywi, ziemia zaś jest hojnie obsiana zmarłymi. Belfast to istny skład opowieści. Czas teraźniejszy, czas przeszły, przyszły... Miasto-saga."
Opis:
"W
tej powieści, pisanej nocą przy akompaniamencie głośnej muzyki,
pobrzmiewa humor, nostalgia i tragizm, a wszystkie te tony - tak
różnorodne - harmonizują ze sobą w niepowtarzalny sposób. Robert McLiam
Wilson to »książę opowiadaczy«" - uznali krytycy. Nie ma przesady w ich
opinii, Wilson bowiem sięga najbardziej osobistej sfery ludzkich odczuć,
gdy opowiada o Jake'u Jacksonie uganiającym się za miłością; o niezbyt
rozgarniętym "Miśku" Lurganie, który nagle zdobywa majątek; o ich
krewnych, przyjaciołach, znajomych - mieszkańcach Belfastu, w których
zwyczajne życie od czasu do czasu wkracza polityka.
Moja ocena: Bardzo Dobra (****)
+ Podejście do tematu
+ Humor
+ Pomysły Miśka
+ Wyważenie historii
– Aoirghe
***
Tak
się zbierałam i zbierałam do napisania choć kilku słów o "Ulicy
marzycieli". Musiałam dać sobie czas do poukładania wszystkiego w
głowie. Nie jest tak, że nie mam co napisać, raczej ciężko ubrać mi w
słowa to, co rzeczywiście bym chciała Wam przekazać. Po pierwsze, gdy
tylko zaczęłam ją czytać, stwierdziłam że jest to dziwna książka. Na
poważnym tle dzieją się rzeczy niemalże trywialne. Czasem wręcz
żenujące. Lektura jest lekka, acz dosadna, o specyficznym humorze, który
nie wszystkim może przypaść do gustu. I w tym jest magia tej opowieści.
Podejście do tematu jest tak zaskakujące, że nie wiadomo czy mamy się
śmiać czy płakać.
"Staram się nie nienawidzić ludzi. Nienawiść do ludzi jest potwornie męcząca. Tylko że czasami - tylko czasami - niezbyt mi się to udaje."
Tak
bez spoilerowania opowiedzieć o czym jest ta powieść? O życiu. Ale
zabłysnęłam, nie ma co. Większość książek traktuje właśnie o tym. W
Ulicy pokazano jednak specyficzny rodzaj życia w obliczu konfliktu,
wojny domowej, która dotyka wszystkich. Bomby wybuchają. Ludzie giną.
Irlandczycy walczą z Irlandczykami. Dlaczego? Generalnie wszyscy chcą
postawić na swoim, a nikt nie chce ustąpić. ;) Mieszkańcy Belfastu
przyzwyczaili się do takiego stanu. Przeszłość i dawne konflikty wciąż
są dla nich żywe. I tak to trwa.
"Publiczna śmierć jakby w dwójnasób obnaża naszą śmiertelność."
W
zderzeniu z tym konfliktem, poznajemy życie zwykłych mieszkańców. Wraz z
nimi przemierzamy ulice miasta, obserwujemy jak radzą sobie z
codziennością. Jesteśmy świadkami ich wzlotów i upadków. Ale dzięki nim
dostrzegamy także inne oblicze tego miejsca. Drobne odstępstwa od
reguły. Zorganizowane grupy walczą przeciwko sobie dla dobra Irlandii,
ale życie toczy się tak czy inaczej. Nawet przy ogromnym braku
tolerancji okazuje się, że niektórzy potrafią żyć obok siebie i nie
wydrapać sobie oczu.
"Jak wszyscy, żyję w Belfaście z dnia na dzień. Tu nic nie jest stałe. Mimo to nadal tu tkwię, choć tak naprawdę wcale tego nie chcę."
Polecam!
Książka jest fantastycznie napisana. Taka pozytywnie zakręcona. Dałam
minusa przez postać, która mnie denerwowała, ale generalnie bardzo mi
się podobało.
PS Oddanie przeze mnie klimatu opowieści? Mission failed. ^^ ;(
Dziwne, że wcześniej nawet nie słyszałam o tej książce, już wpisuję na listę do przeczytania ;)
OdpowiedzUsuńW takim razie czekam na wrażenia. ;)
UsuńNie słyszałam wcześniej o tej książce. Widzę, że jest warta przeczytania.
OdpowiedzUsuńJest interesująca, więc może i Tobie się spodoba. :)
Usuń