"Skończyło się smarowanie, odkręcały się powoli wszystkie śrubki, zębatki przestały zachodzić na siebie, i gwałtownie zwalniałem, wyprzedzany przez kolejnych biegaczy. Drobna starsza pani koło siedemdziesiątki krzyknęła: "Trzymaj się!", wyprzedzając mnie wraz z innymi."
Opis:
W
roku 1982 Haruki Murakami sprzedał jazzowy bar i poświęcił się pisaniu,
a chcąc utrzymać się w formie, zaczął biegać. Po roku treningów
przebiegł samodzielnie z Aten do Maratonu. Od tamtej pory zaliczył
dziesiątki maratonów i kilka triatlonów, pisząc między wyczynami
kilkanaście cieszących się ogromnym uznaniem książek. O czym mówię?
rozważa wpływ biegania na swoje życie i przede wszystkim na pisarstwo.
Książka ta jest po części rejestrem treningów, dziennikiem intymnym,
pamiętnikiem z podróży, a po części wspomnieniami. Obejmuje
czteromiesięczny okres przygotowań do Maratonu Nowojorskiego z roku
2005. Świat Murakamiego oglądany przez soczewkę biegania jest na zmianę
zabawny i otrzeźwiający, radosny i filozoficznie zadumany, ale nade
wszystko odkrywczy - zarówno dla tych, którzy biegają i nie czytają i
dla tych, którzy czytają i nie biegają.
Moja ocena: Oby więcej takich (*****)
+ Energia
+ Styl
+ Morał
+ Prostota
+ Jedno z wielu oblicz Murakamiego
***
Trochę
mnie tutaj nie było, co wiąże się z brakiem czasu, obowiązkami, pracą
itd. itp. Książkami delektuję się powoli. A z recenzjami jest, jak
widać, pojawiają się od czasu do czasu. Podpatruję jednak co dzieje się
na obserwowanych przeze mnie blogach. Obiecuję, że wrócę do
komentowania! :D
Jeśli raz złamię jedną ze swych zasad, zaraz złamię wszystkie.
Lubię
różne dziwne rzeczy. Czytałam już książki Murakamiego i one z pewnością
się do takich zaliczają. Każda jest inna, na swój sposób niezwykła.
Osobisty charakter „O czym mówię”, wszystkie przemyślenia i tak dalej,
to dla mnie kolejna odsłona tego autora. Podobała mi się. Potrafiła
natchnąć mnie sporą dawką pozytywnej energii. Co prawda nie poszłam
pobiegać, ale gdyby żar nie lał się tak z nieba to kto wie. ;)
Może nie usłyszę tematu z Rocky'ego ani nie ujrzę zachodzącego słońca, ale dla mnie i dla tej książki jest to jakieś zakończenie. Niedopowiedziane jak bieganie w tenisówkach w deszczowy dzień. Rozczarowujące, jeśli wolicie. Zróbcie z tego scenariusz, a pierwszy lepszy producent Hollywood zajrzy na ostatnią stronę i wyrzuci go do śmieci. Ale wziąwszy wszystko razem, takie zakończenie pasuje do tego kim jestem.
Murakami
postawił na prostotę. Nie ma tu jakiegoś gwiazdorzenia, przekonywania o
zaletach zdrowego życia itd. To wspomnienia oscylujące wokół jednej
czynności. Ale mimo wszystko nie było to dla mnie nudne. Raczej niosące
sobą naukę, że nie powinniśmy się poddawać i stawiać przed sobą nowe
cele, samodoskonalić się. Taka pozytywna lektura z morałem. Ważne jest
jednak nastawienie czytelnika. Jeśli będziecie mieli zbyt wygórowane
oczekiwania to możecie się zawieść. Podejście na luzie, z przymrużeniem
oka, jest chyba najbezpieczniejsze.
Nieważne, ile mam lat, póki żyję, zawsze będę odkrywał w sobie coś nowego. Nieważne, jak długo człowiek przegląda się nago w lustrze, nigdy nie dojrzy tego, co kryje się w środku.
Polecam!
Do przeczytania natchnął mnie Pingerowy Klub Książki odsyłam więc do recenzji...
... i muzycznej inspiracji zawartej w książce. :D
Chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie czytałam żadnej książki Murakamiego ;/ Ale wszystko przede mną :)
OdpowiedzUsuń