"Nie rozumiałam wielu rzeczy, a dziewiętnaście lat udawania istoty ludzkiej nie nauczyło mnie tyle, ile się spodziewałam."
Opis:
Imperium Radch #1
Najlepsza space opera ostatnich lat, zdobywczyni wszystkich najważniejszych nagród literackich z dziedziny fantastyki.
W
odległej przyszłości znaczną częścią zamieszkanego kosmosu rządzi
Imperium Radch, gdzie władzę absolutną sprawuje Anaander Mianaai, jedna
osoba w tysiącach ciał, wszechobecna i niemal wszechwiedząca.
Najsprawniejsi jeńcy wzięci do niewoli na podbitych planetach zostają
zamienieni w serwitory - pozbawieni własnej osobowości, stanowią
przedłużenie sztucznych inteligencji dowodzących okrętami wojennymi.
Zdawałoby się, że SI jednego z tych okrętów, „Sprawiedliwości Toren”,
dysponująca setkami oczu i uszu serwitorów, łatwo może utrzymać porządek
na podbitej planecie. Jednak wskutek skomplikowanej intrygi wybuchają
zamieszki, ulubiona oficer „Sprawiedliwości Toren” zostaje
niesprawiedliwie oskarżona i skazana na śmierć, a sam okręt ulega
zniszczeniu. Przeżywa tylko jeden serwitor, cząstka sztucznej
inteligencji w ludzkim ciele. Odtąd Breq, bo takie przybrała imię,
okaleczona psychicznie i emocjonalnie, szuka zemsty na tyranie, który
pozbawił ją wszystkiego. W trakcie tych poszukiwań odkrywa przerażającą
prawdę o rozłamie w zbiorowym umyśle samego władcy...
Moja ocena: Dobra (***)
+ Brak wątku romantycznego
+ Pomysł na serwitory
+ Motywy (np. barbarzyństwo a cywilizacja)
– Powolny rozwój akcji (dopiero od połowy książki coś zaczyna się dziać)
– dezorientacja przy określaniu płci bohaterów
***
"Ty widzisz morderstwa i zniszczenia na niewyobrażalną skalę, ale oni widzą rozprzestrzenianie się cywilizacji, Sprawiedliwości i Przyzwoitości, Pożytku dla wszechświata. Śmierć i zniszczenie to nieuniknione produkty uboczne tego jednego, najwyższego dobra."
„Zabójcza
Sprawiedliwość” była dla mnie szansą przeżycia całkiem przyjemnej
przygody. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz czytałam książkę osadzoną w
kosmosie. Oglądało się kiedyś „Star Trek” czy „Gwiezdne Wojny”.
Oczywiście mam na myśli te zupełnie stare wersje, które w telewizji
powtarzano co jakiś czas. Ten okres kojarzy mi się z dzieciństwem. Brało
się kij i udawało, że to miecz świetlny. To były dopiero czasy. :D Ann
Leckie troszkę mi o tym przypomniała. Nie mam zbyt wielkiego porównania,
nie mogę stwierdzić, że motywy w fabule są oryginalne i niepowtarzalne.
Nie wiem również, czy książka obroniłaby się w porównaniu do klasyków
gatunku. Pewnie dla niektórych nie. Mogę zaś subiektywne napisać, że
zapewnia kawał dobrej rozrywki i pozwala się oderwać od ziemi
(dosłownie).
"Ludzie często myślą, że dokonaliby najszlachetniejszego wyboru, ale kiedy naprawdę znajdą się w takiej sytuacji, przekonują się, że to nie takie proste."
Początki mogą
być trudne. Pojawiamy się w jakimś miejscu tej historii i musimy poznać
wszystko od zera. To jak układanie puzzli. Na początku nie wiadomo od
czego zacząć i połączenie dwóch elementów wydaje się godne świętowania.
Powoli udaje się nam stworzyć coraz większe kawałki. Dopiero w pewnym
momencie zaczynają one wskakiwać na swoje miejsce, tworząc pełen obraz.
"Jeśli zamierzasz zrobić coś tak szalonego, zachowaj to na okazję, kiedy możesz coś zmienić."
Mamy
kosmos, jacyś obcy są (choć bardzo mało się o nich dowiadujemy, co
najwyżej, że nie powinno się z nimi zadzierać), wyższe technologie –
motyw serwitorów (ludzkich części statku) bardzo przypadł mi do gustu.
Jest taki pozytywnie dziwny. Dla kogoś, kto nie obcuje na co dzień z tym
konkretnym rodzajem s-f, nie czułam się przytłoczona zawiłą
terminologią. Co prawda fani z tego samego powodu mogą poczuć się
zawiedzeni.
"Mów, a wszyscy poznają twoje zdanie. Wstrzymaj się od mówienia, a wszyscy pomyślą, że masz jakieś zdanie."
Zagwozdką
było dla mnie rozróżnianie płci, tzn. mamy tutaj różne rasy, niektóre
stosują zwroty zależne od tego do kogo się mówi, ale miałam wrażenie, że
w całej powieści są same kobiety. Podobny problem miała główna
bohaterka. Dla przykładu, w tekście czytamy fragment w pewnym barze i
mamy „szynkarkę”, potem jednak okazuje się, że to „on”. Zabieg celowy,
ale nieco dezorientujący. Nie irytowało mnie to, ale czułam się podobnie
jak z ćmieniem w zębie. Niby nie boli, ale coś jest nie tak. I cały
czas o sobie przypomina.
"– Jesteś bardzo ufny – powiedziałam, zgadując „rodzaj męski” – skoro pozwoliłeś takiemu biedakowi – wiedziałam, że Seivarden jest płci męskiej, to było łatwe – zaciągnąć taki dług. – Szynkarka nie odpowiedziała."
Jak już
zaczęła się właściwa akcja to kwestia płci zupełnie straciła znaczenie.
Zakończenie pochłonęłam w jedną chwilę i teraz czuję niedosyt. Jeśli już
przebrniecie przez początek robi się coraz lepiej i ciekawiej.
Polecam!
"Myśli są efemeryczne, ulatują w chwili, kiedy się pojawiają, jeśli nie przerodzą się w czyn lub materialną formę. Pragnienia i zamiary tak samo. Nic nie znaczą, dopóki nie skłonią cię do dokonania wyboru, popchną do jakiegoś działania, choćby najmniej ważnego. Myśli, które prowadzą do działania, bywają niebezpieczne. Myśli, które tego nie robią, znaczą mniej niż nic."
Za egzemplarz recenzencki dziękuję
Wydawnictwu Akurat
oraz Pani Annie z
Business & Culture
Bardzo intryguje mnie ta powieść, lubię takie klimaty i myślę, że się skuszę w najbliższym czasie.
OdpowiedzUsuńW takim razie jak najbardziej polecam. :D
UsuńNiestety, nie przepadam za Sf.
OdpowiedzUsuńNie każdy musi lubić to samo. Jak nie przepadasz to nie byłoby sensu się męczyć. Jest przecież wiele innych ksiązek. ;)
UsuńJakiś czas temu przekonałam się do science fiction i od tego czasu dużo przychylniej patrzę na książki z tego gatunku. Ta intryguje mnie już od czasu zapowiedzi - mam nadzieję, że będę miała okazję ja przeczytać.
OdpowiedzUsuńSpróbować można zawsze, zwłaszcza jak od jakiegoś czasu książka chodzi za człowiekiem. :)
Usuń