Haker to ktoś, kto przekracza wszelkie granice, ktoś, kto z uwagi na swoje zajęcie gardzi regułami i wciąż poszerza swoją wiedzę, nie zawsze przejmując się różnicą między tym, co publiczne, a tym, co prywatne.
Opis:
Millennium, #4
Co nas nie zabije – kontynuacja trylogii Millennium Stiega Larssona napisana przez Davida Lagercrantza.
Mikael Blomkvist
przechodzi kryzys i rozważa porzucenie zawodu dziennikarza śledczego.
Lisbeth Salander podejmuje duże ryzyko i bierze udział w zorganizowanym
ataku hakerów. Ich drogi krzyżują się, kiedy profesor Balder, ekspert w
dziedzinie badań nad sztuczną inteligencją, prosi Mikaela o pomoc.
Profesor posiada szokujące informacje na temat działalności
amerykańskich służb specjalnych. Mikael zaczyna zbierać materiały do
sensacyjnego tekstu, który może uratować jego karierę.
Moja ocena: Bardzo dobra (****)
Jakiś
czas po wydarzeniach z trzeciego tomu, wracamy do mroźnej Szwecji. Szum
medialny wokół Mikaela i Lisbeth opadł, a każde z nich, tak jak
dawniej, kroczy swoją własną ścieżką. Tylko że tym razem muszą zmagać
się z nową rzeczywistością, ponieważ ta którą znali, zmieniła się
diametralnie. Lisbeth, jako geniuszowi komputerowemu, jest o wiele
łatwiej. To dla niej szansa na nowe wyzwania… i nowe granice do
pokonania.
Choć w zasadzie mogła go odwiedzić całkiem inna hakerka. To było możliwe, ale mało prawdopodobne. Kto poza Lisbeth Salander mógłby się komuś władować do domu i nie patrząc mu w oczy, wyrzucić go z jego własnego mieszkania, poznać wszystkie tajemnice jego komputera, a potem powiedzieć, że nie ma zamiaru się z nim kochać. I jeszcze użyć wyrażenia „ani ciut”? To musiała być Lisbeth. I jeszcze ta Pippa. To było bardzo w jej stylu.
Nie
wiem, czy Lagercrantz umyślnie zrobił z Mikaela takiego „dziadka”, ale
ten okres między akcją trzeciego i czwartego tomu, w oparciu o tę
postać, urastałby do dziesięcioleci a nie różnicy kilku lat. Może w
głowie zbyt bardzo uczepiłam się postaci Mikaela granego przez Craiga. W
„Co nas nie zabije” dziennikarz stał się cieniem samego siebie. Nie
nadąża za przyspieszającym światem i kurczowo trzyma się tego, co zna.
Przede wszystkim ciężar całości został przeniesiony na postać Lisbeth i
jak dla mnie, można by w ogóle wykopać z powieści Blomkvista i zastąpić
go kimś innym. W tym tomie jego przeciwwagą i młodszym „ja” jest postać
Andreia Zandera, dla którego Mikael jest swoistym guru. Wrogowie
Blomkvista wyczuwają zarówno słabość samego głównego bohatera, jak i
Millennium, przez co usilnie starają się upokorzyć gazetę. Ale wiadomo
pan M. musi zostać … Lagercrantz to nie G.R.R. Martin.
Powinnam była się domyślić, że taka zazdrość może się stać niebezpieczna. W całej tej nagonce na ciebie chodziło przecież właśnie o to. Przez to, że jesteś taki bezkompromisowy, inni czują się jak miernoty. Samym swoim istnieniem przypominasz im, jak się sprzedali, i im bardziej jesteś chwalony, tym oni wydają się sobie marniejsi. W takiej sytuacji jest tylko jeden sposób: ciebie też wciągnąć w to bagno. Jeżeli dasz się wciągnąć, poczują się trochę lepiej. Przez takie głupie gadanie odzyskują trochę godności, a przynajmniej wmawiają sobie, że tak jest.
Uwielbiam
Lisbeth i nawet nie próbuję ukrywać, że cała książka dostała tak wysoką
ocenę tylko i wyłącznie przez nią. Ona najbardziej przypomina samą
siebie z wcześniejszych części. Fragmenty z nią są najbardziej
dynamiczne, pełne energii, dodatkowo przesunięcie tematyki w świat
nowoczesnych technologii daje pole do popisu. Tak jak wciśnięcie tam
Mikaela wydawało mi się sztuczne i robione na siłę, to Lisbeth pasuje
jak ulał od samego początku.
Do
„Co nas nie zabije” podchodziłam bez szału, wiedziałam, że to już po
prostu nie będzie to samo. I nie chciałabym żeby takie właśnie było. To
krok w inną stronę, bardziej spin-off niż kontynuacja, ale jeśli tak jak
ja uwielbiacie głównych bohaterów, macie okazję przeżyć z nimi kolejną
przygodę.
Warto spróbować.
P.S. #TeamLisbeth #TeamWasp #CoNasNieZabijeToNasWzmocni
Przede mną dopiero cała trylogia, więc o tej książce jeszcze nie myślę.
OdpowiedzUsuńMi książka się podobała, a co do Mikaela to przypomina mi jego postać z pierwszej części- "Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet", tam też sprawiał wrażenie przybitego, zmęczonego życiem itp. przynajmniej chwilowo. Ale wracając do "Co nas nie zabije" to strasznie zaciekawił mnie motyw zespoły Sawanty i pojawienie się siostry Salander;)
OdpowiedzUsuńwww.ksiazkoholiczka94.blogspot.com