Patrick nie był co prawda zbyt religijny, przed oczami stanęła mu jednak wizja tego, co mógłby nazwać Rajem: dryfujący po bezkresnym morzu pokój z dużymi oknami, zastawiony od podłogi aż po sufit wszystkimi książkami, jakie kiedykolwiek napisano lub choćby zamierzano napisać. Ta myśl wystarczyła, by uczynić rozstanie ze światem niemal znośnym.
Opis:
W
tej niezwykle bogatej powieści ojczysta wyspa Michaela Crummeya,
nowofundlandzkiego poety i prozaika, jawi się jako kraina zawieszona
pomiędzy rzeczywistością a mitem. Nie kryjąc inspiracji twórczością G.G.
Márqueza i wpisując swoją powieść w nurt realizmu magicznego, Crummey
przedstawia czytelnikom prawie 200 lat z życia mieszkańców dwóch osad
rybackich. Ludność zapomnianego przez świat wybrzeża próbuje co roku
wydrzeć nieprzyjaznej przyrodzie dość pożywienia, by przetrwać kolejną
srogą zimę. Egzystencja bohaterów jest naznaczona nie tylko codziennym
znojem, ale również niezwykłymi, niewytłumaczalnymi wydarzeniami. Akcja
książki rozpoczyna się w momencie, gdy w brzuchu uwięzionego na
płyciźnie wieloryba rybacy znajdują tajemniczego mężczyznę: bladego,
niemego i cuchnącego rybą – ale żywego.
Bezlik zaprezentowanych
przez Crummeya wątków splata się w obraz mikroświata targanego
nieustającymi konfliktami między zabobonem a religijną doktryną,
ciemnotą a postępem, starotestamentowymi obsesjami a nadzieją i
łagodnością. Świata, w którym rozpaczliwe łaknienie miłości i lepszego
życia przekazywane jest z pokolenia na pokolenie niczym nieuleczalna
choroba.
Moja ocena: Oby więcej takich (*****)
Uwielbiam
klimatyczne książkowe podróże, kiedy lektura wprost wciąga czytelnika
do przedstawianego w niej świata, a gdy już czuje się on prawie jego
częścią, zostaje brutalnie wyrzucony do rzeczywistości. Tak właśnie
przydarzyło mi się przy czytaniu „Dostatku”. Dałam się porwać atmosferze
i magii tego miejsca, wykreowanego na baśniową krainę w której wszystko
wydaje się możliwe. Sami bohaterowie wydają się myśleć o Nowej
Fundlandii w taki właśnie sposób:
Nowa Fundlandia wydawała się zbyt sroga i groźna, zbyt prowokacyjna, zbyt ekstrawagancka, dziwaczna i przerażająca, by mogła być prawdziwa. Nieraz zaczynał podejrzewać, że już nigdy nie zobaczy tego miejsca, że istnieje ono tylko i wyłącznie w opowieściach, które nosił w głowie.
Autor
oddał życie mieszkańców wraz z ich specyficzną zabobonnością i
religijnością jednocześnie. Przynależność do takiego czy innego
kościoła, w wielu kwestiach prowadząca do otwartego konfliktu
religijnego, początkowo nie ma wpływu na obrzędy, miejscowe rytuały,
których wymiar często jest bardzo „magiczny”. Co ciekawe, w tej
społeczności wydarzenia czy postacie o nadprzyrodzonym charakterze
wydają się całkowicie normalne. Na porządku dziennym. Nikogo nie
ekscytuje pojawienie się w pewnych okolicznościach ducha, bo wszyscy
mieszkańcy są w stanie go zobaczyć. Zacierają się granice tego, co w
naszym rozumieniu byłoby prawdziwe, a co nie. Przez to „Dostatek”
przypomina mi nieco „Ocean na końcu drogi” Neila Gaimana, ten świat z
pogranicza jawy i snu.
Jak najbardziej polecam! Szczególnie tym, którzy gustują w sagach rodzinnych, realizmie magicznym, bądź jednym i drugim.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będzie mi niezmiernie miło za każdy komentarz. Jednakże namolnego spamu nikt nie lubi, podobnie zresztą jak "hejtingu". Jeśli chcesz kogoś poobrażać to radzę użycie tego fajnego krzyżyka w prawym górnym rogu. Komentarze tylko spamujące lub obraźliwe będą usuwane.