Szukaj na tym blogu

środa, 18 maja 2016

Simon Beckett – „Szepty zmarłych”

Beckett - Szepty zmarłych
Do oficjalnego protokołu lekarz dołączył notatkę.
To jakieś szaleństwo, pisał. Ten człowiek został poddany takiej przemocy, że wystarczyłoby na odebranie życia czterem lub pięciu osobom.

Opis:

Dr David Hunter, #3

,,Skóra.
Największy ludzki organ i najbardziej niedoceniony. To łącznik naszych zmysłów ze światem zewnętrznym, bariera, na której kończy się nasza indywidualność, nasze ja.
I nawet po śmierci coś z tej indywidualności pozostaje.
Tym razem ona przemówi, bo nawet martwa i odrzucona, skóra nadal zachowuje ślady swojego dawnego ja. Nawet teraz może mieć swoją historię do opowiedzenia i tajemnice do ukrycia.
Jeśli tylko umiesz patrzeć''.

A doktor David Hunter umie skłonić zmarłych do zwierzeń.

David Hunter, który wie o śmierci wszystko – w niespełna rok po kolejnym śledztwie, którego omal nie przypłacił życiem - wraca tam, gdzie uczył się zawodu. Tam, gdzie „wszędzie wokoło leżały ludzkie ciała w różnym stadium rozkładu”, a „wielkie czarne litery na bramie informowały, że to Ośrodek Badań Antropologicznych, lepiej znany pod inną, mniej urzędową nazwą. Trupia Farma”.

Tam doktor Hunter ma nadzieję odzyskać wiarę w siebie i znowu „skłonić zmarłych do zwierzeń”.

Tam na prośbę swego mentora rozpoczyna dochodzenie w sprawie makabrycznego morderstwa. Dochodzenie, w którym będzie musiał wysłuchać najbardziej przerażających szeptów zmarłych. W miejscu jeszcze straszliwszym i bardziej nieludzkim niż Trupia Farma.

 

Moja ocena: Oby więcej takich (*****)


Przyznam się Wam do czegoś. Złamałam swoje postanowienie. Z rozmysłem i premedytacją. Wiedząc, że Szepty są częścią serii, nie sięgnęłam po dwa pierwsze tomy i historię o Davidzie Hunterze zaczęłam dopiero od trzeciego. Niby nic strasznego, ale zawsze. Mimo wszystko serie starałam się czytać po kolei. Brak czasu i ilość książek, które mam do przeczytania i tych, które musiałabym przeczytać w ramach nadrabiania serii, skłoniły mnie do takiego kroku. I z jednej strony nawet nie znając wcześniejszej fabuły czytało mi się dobrze, z drugiej jest mi żal, że jej nie poznałam… Bo jeśli „Chemia Śmierci” i „Zapisane w kościach” są na podobnym poziomie lub nawet lepsze niż Szepty, to wiele straciłam. W tym przypadku moja taktyka nie była za dobrym wyborem.

Wciągnęłam się od pierwszych stron. Jak na kryminał/thriller jest dość mrocznie, tajemniczo, a Simon Beckett wie jak dozować napięcie. Czasami robiło się wręcz upiornie. Nic dziwnego jeśli wraz z głównym bohaterem przechadzamy się po Ośrodku Badań Antropologicznych, nazywanym przez większość Trupią Farmą. W tej kwestii przypomina mi się zaraz serial telewizyjny “Kości”, tam również wszędzie były szczątki, robaki i mnóstwo specjalistycznego sprzętu. I wielu zbrodniarzy do złapania.

Pomimo dość „grobowej atmosfery” bohaterowie są pełni życia. Wychodzą poza schemat ślęczących nad danym problemem naukowców, skupionych jedynie na swojej pracy, a których miejsce pracy to drugi dom. Są profesjonalni i zdystansowani do tego co robią, ale równocześnie daje się wyczuć w nich wigor. Oczywiście zdarzają się wyjątki od tej reguły. Sorry, takie jest życie. Mimo wszystko książka nie przytłacza. Nie odbiera chęci do życia.
– Cześć. – Summer uśmiechnęła się promiennie, odsłaniając aparat na zęby, który wyglądał jak produkt przemysłu ciężkiego. Spojrzała na zwłoki raczej z zainteresowaniem niż obrzydzeniem. Dla większości ludzi byłby to szokujący widok, ale wydział przygotowywał do kontaktu z takimi ponurymi realiami. – Czy coś mi umknęło?
– Nie, nadal jest martwy – zapewnił Tom.
Polecam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie mi niezmiernie miło za każdy komentarz. Jednakże namolnego spamu nikt nie lubi, podobnie zresztą jak "hejtingu". Jeśli chcesz kogoś poobrażać to radzę użycie tego fajnego krzyżyka w prawym górnym rogu. Komentarze tylko spamujące lub obraźliwe będą usuwane.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...