Do oficjalnego protokołu lekarz dołączył notatkę.
To jakieś szaleństwo, pisał. Ten człowiek został poddany takiej przemocy, że wystarczyłoby na odebranie życia czterem lub pięciu osobom.
Opis:
Dr David Hunter, #3
,,Skóra.
Największy
ludzki organ i najbardziej niedoceniony. To łącznik naszych zmysłów ze
światem zewnętrznym, bariera, na której kończy się nasza indywidualność,
nasze ja.
I nawet po śmierci coś z tej indywidualności pozostaje.
Tym
razem ona przemówi, bo nawet martwa i odrzucona, skóra nadal zachowuje
ślady swojego dawnego ja. Nawet teraz może mieć swoją historię do
opowiedzenia i tajemnice do ukrycia.
Jeśli tylko umiesz patrzeć''.
A doktor David Hunter umie skłonić zmarłych do zwierzeń.
David
Hunter, który wie o śmierci wszystko – w niespełna rok po kolejnym
śledztwie, którego omal nie przypłacił życiem - wraca tam, gdzie uczył
się zawodu. Tam, gdzie „wszędzie wokoło leżały ludzkie ciała w różnym
stadium rozkładu”, a „wielkie czarne litery na bramie informowały, że to
Ośrodek Badań Antropologicznych, lepiej znany pod inną, mniej urzędową
nazwą. Trupia Farma”.
Tam doktor Hunter ma nadzieję odzyskać wiarę w siebie i znowu „skłonić zmarłych do zwierzeń”.
Tam
na prośbę swego mentora rozpoczyna dochodzenie w sprawie makabrycznego
morderstwa. Dochodzenie, w którym będzie musiał wysłuchać najbardziej
przerażających szeptów zmarłych. W miejscu jeszcze straszliwszym i
bardziej nieludzkim niż Trupia Farma.
Moja ocena: Oby więcej takich (*****)
Przyznam
się Wam do czegoś. Złamałam swoje postanowienie. Z rozmysłem i
premedytacją. Wiedząc, że Szepty są częścią serii, nie sięgnęłam po dwa
pierwsze tomy i historię o Davidzie Hunterze zaczęłam dopiero od
trzeciego. Niby nic strasznego, ale zawsze. Mimo wszystko serie starałam
się czytać po kolei. Brak czasu i ilość książek, które mam do
przeczytania i tych, które musiałabym przeczytać w ramach nadrabiania
serii, skłoniły mnie do takiego kroku. I z jednej strony nawet nie
znając wcześniejszej fabuły czytało mi się dobrze, z drugiej jest mi
żal, że jej nie poznałam… Bo jeśli „Chemia Śmierci” i „Zapisane w
kościach” są na podobnym poziomie lub nawet lepsze niż Szepty, to wiele
straciłam. W tym przypadku moja taktyka nie była za dobrym wyborem.
Wciągnęłam
się od pierwszych stron. Jak na kryminał/thriller jest dość mrocznie,
tajemniczo, a Simon Beckett wie jak dozować napięcie. Czasami robiło się
wręcz upiornie. Nic dziwnego jeśli wraz z głównym bohaterem
przechadzamy się po Ośrodku Badań Antropologicznych, nazywanym przez
większość Trupią Farmą. W tej kwestii przypomina mi się zaraz serial
telewizyjny “Kości”, tam również wszędzie były szczątki, robaki i
mnóstwo specjalistycznego sprzętu. I wielu zbrodniarzy do złapania.
Pomimo
dość „grobowej atmosfery” bohaterowie są pełni życia. Wychodzą poza
schemat ślęczących nad danym problemem naukowców, skupionych jedynie na
swojej pracy, a których miejsce pracy to drugi dom. Są profesjonalni i
zdystansowani do tego co robią, ale równocześnie daje się wyczuć w nich
wigor. Oczywiście zdarzają się wyjątki od tej reguły. Sorry, takie jest
życie. Mimo wszystko książka nie przytłacza. Nie odbiera chęci do życia.
– Cześć. – Summer uśmiechnęła się promiennie, odsłaniając aparat na zęby, który wyglądał jak produkt przemysłu ciężkiego. Spojrzała na zwłoki raczej z zainteresowaniem niż obrzydzeniem. Dla większości ludzi byłby to szokujący widok, ale wydział przygotowywał do kontaktu z takimi ponurymi realiami. – Czy coś mi umknęło?
– Nie, nadal jest martwy – zapewnił Tom.
Polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będzie mi niezmiernie miło za każdy komentarz. Jednakże namolnego spamu nikt nie lubi, podobnie zresztą jak "hejtingu". Jeśli chcesz kogoś poobrażać to radzę użycie tego fajnego krzyżyka w prawym górnym rogu. Komentarze tylko spamujące lub obraźliwe będą usuwane.