Dla niego życie było ciągle zmieniającą się grą rozmaitych praktycznych problemów, domagających się rozwiązania. Gdzieś poza tym znajdowało się to, co nieuniknione, czego nie da się zmienić, żeby nie wiem jak długo zastanawiać się nad sensem, który i tak nie istnieje.
Opis:
Komisarz Wallander, #1
W
niewielkiej mieścinie na południu Szwecji z rąk sadystycznych morderców
ginie para staruszków. Prowadzący śledztwo komisarz Wallander nie
znajduje motywów okrutnej zbrodni; małżonkowie nie mieli wrogów, z domu
nic nie zginęło, a jedynym śladem jest powtarzane przez umierającą
kobietę słowo „cudzoziemcy”. Informacja przedostaje się do prasy,
wywołując tragiczne w skutkach, rasistowskie akty odwetu, za którymi
stoi organizacja neonazistowska. Wallander podejmuje ten trop; dowiaduje
się również, że zamordowany staruszek dorobił się w czasie wojny
majątku, współpracując z Niemcami. Niestety, i te ślady prowadzą
donikąd. Mankell znakomicie łączy pasjonującą, pełną napięcia historię
kryminalną z przenikliwą diagnozą polityki władz szwedzkich wobec
imigrantów. Obnaża niekompetencje instytucji powołanych do nadzoru nad
azylantami, nieprecyzyjne kryteria selekcji i wrogość części szwedzkiego
społeczeństwa do obcych. Książka uznana została za najlepszą szwedzką
powieść kryminalną roku 1991 oraz za najlepszą powieść kryminalną w
krajach nordyckich.
Moja ocena: Oby więcej takich (*****)
Ile
tak naprawdę wiemy o innych ludziach? Czy znamy swoich bliskich tak,
jak się nam wydaje? Na te pytania poniekąd próbuje odpowiedzieć ta
książka. Jednak to, czego się dowiadujemy może się nam nie spodobać. Z
prostej przyczyny. Odpowiedzi nie są napawające optymizmem. Najlepiej
obrazuje to cytat, choć nie z książki, który spodobał mi się dawno temu:
„Każdy człowiek jest jak księżyc, ma swoją drugą stronę, której nie
pokazuje nikomu”. Słowa te pasują zarówno do zabitego małżeństwa i
podwójnego życia prowadzonego przez jedno z małżonków, kontaktów
komisarza Wallandera z własną córką, czy w końcu do przybywających do
Szwecji imigrantów, o których często wiadomo nie wiele ponad to, że
starają się o azyl.
Praworządność polega nie tylko na tym, żeby ludzie, którzy popełnili przestępstwo, ponieśli za to karę. W równej mierze polega też i na tym, żeby nie poddawać się, nigdy nie rezygnować z dochodzenia do prawdy.
Według
mojej subiektywnej oceny „Morderca bez twarzy” to wciągający kryminał. Z
przyjemnością czytałam o postępach w prowadzonym w książce śledztwie,
dowodach i wnioskach, zaś ze spokojem przyjmowałam wszelkie
niepowodzenia, ślepe tropy itd. Niby nic wielkiego, ale… Czekałam na
rozwiązanie zagadki – czym zawiniła sobie para staruszków mieszkająca na
„odludziu” i wiodąca spokojne życie. Rozum podpowiadałby, że niczym,
ale taka odpowiedź byłaby zbyt prosta. Mocną stroną lektury jest wątek
polityki imigracyjnej Szwecji i jego ocena… na rok 1991. Trzeba
powiedzieć, że wiele poruszanych spraw i problemów z jakimi zmagało się
to państwo, wydaje się być bardzo uniwersalne i ponadczasowe. Podobnie
ma się stosunkiem „za” lub „przeciw” imigrantom, który przybiera czasem
bardzo radykalne formy.
Jak najbardziej polecam!
Nie znam jeszcze żadnej powieści autora jednak wiem, że muszę to zmienić. Kryminały to jeden z moich ulubionych gatunków, Mankell to już chyba legenda. :)
OdpowiedzUsuńZapisuję na listę, koniecznie muszę przeczytać!
OdpowiedzUsuń