-Ignacy, co ma znaczyć ten śmietnik na podłodze?
-To co tu widzisz, to mój światopogląd.
Opis:
Uosobienie
ślamazarności, krzykliwości i pogardy, góra tłuszczu i dzikiej
podejrzliwości wobec wszystkiego, co nowoczesne: oto Ignatius J. Reilly z
Nowego Jorku, godny przeciwnik stowarzyszenia głupców. W akcie
wspaniałego buntu przeciwko dwudziestemu stuleciu, gigantyczny korpus
Ignatiusa przeciska się obok przybytków rozkoszy wyuzdanego miasta, aż
wreszcie matka uzna, iż czas już najwyższy, aby jej syn poszedł do
pracy.
Arcydzieło komedii... Bezpardonowa i cięta satyra na świat pełen intelektualnych skrajności.
Moja ocena: Ujdzie w tłumie (**)
+ mnogość motywów
+ poruszana problematyka
– główny bohater
– styl
– zakończenie
„Sprzysiężenie
osłów”, także znane pod tytułem „Sprzysiężenie głupców”, w ogóle mnie
nie porwało. Mówiąc wprost, jest to najgorsza książka jaką w ostatnim
czasie czytałam. Nie zrozumcie mnie źle, książka wpisuje się w gatunek
komedii i wyolbrzymia w fajny sposób wiele ważnych problemów, ukazując
je nieco w krzywym zwierciadle. Niestety główny bohater tak mnie do
siebie zraził, że nie mam ochoty w ogóle o nim myśleć.
Co prawda niewiele miałem z nimi do czynienia, gdyż mam zwyczaj przestawać albo z równymi sobie, albo z nikim, a ponieważ nie mam równych sobie, więc z nikim nie przestaję.
Powyższy
cytat doskonale obrazuje postać Ignacego, który za cel swojego życia
obrał sobie odizolowanie się od społeczeństwa (szkoda, że mu się to nie
udało... tak dla dobra ludzkości). Pewne wydarzenia zmuszają go do
częstszego kontaktu z ludźmi, co powoduje wiele komicznych sytuacji.
Jeśli z początku nieporadność i wysokie mniemanie o sobie Reilly’ego
mnie bawiły, to w ciągu lektury zmieniało się to stopniowo w znudzenie,
aż po irytację. Ta postać jest w sobie wewnętrzne sprzeczna. Wysokie
wykształcenie którym ciągle się popisuje, miesza się z ograniczonym
spojrzeniem na świat. Górnolotnymi słowami maskuje swoje nieróbstwo,
pasożytniczy tryb życia czy egoizm.
Odrzucam „wiarę”. Optymizm przyprawia mnie o mdłości. To perwersja. Od momentu upadku człowieka jego przyrodzonym stanem we wszechświecie jest niedola.
Minus
za styl jest konsekwencją minusa za postać Ignacego, bo tylko jego
partie czytało mi się bardzo ciężko. Wszystkie inne postacie mniej lub
bardziej mnie śmieszyły, ale żaden z nich mnie tak nie zniesmaczył jak
Reilly. Zakończenie pozostawia w mojej ocenie wiele do życzenia,
ponieważ po całym trudzie przeczytania „Sprzysiężenia osłów” życzyłam
głównemu bohaterowi wszystkiego najgorszego... Niestety facet ma
szczęście.
Trochę
szkoda, że mam takie wrażenia po przeczytaniu tej książki. Ta lektura
kryje w sobie wiele fajnych motywów i porusza liczne problemy. Autor je
wyolbrzymia, wręcz rzuca czytelnikowi prosto w twarz, w prześmiewczy
sposób pokazuje nasze zalety i wady, jako jednostki i jako
społeczeństwa. Stworzył historię, która potrafi wywołać uśmiech na
twarzy. Niestety po pewnym czasie poczułam przesyt, kiedy z tej świetnie
zapowiadającej się komedii zrobiła się farsa w kilku aktach. Nie
twierdzę, że przez Sprzysiężenie całkowicie straciłam czas, ale nie jest
to lektura do której chciałabym wracać.
Czytacie na własną odpowiedzialność!
Zastanowię się jeszcze jednak nad tą książką :)
OdpowiedzUsuń