Opis:
Prawo Milenium, #2
Tyen
naucza magii mechanicznej w Liftre – powszechnie poważanej szkole.
Dociera tam wieść, że Raen, najpotężniejszy mag i władca wszystkich
światów, powrócił po długiej nieobecności. Nauczyciele i studenci
uciekają, gdyż w Liftre uczono zakazanej przez Raena magii, w
przekonaniu że ten nie żyje. W jednej chwili Tyen traci dom i cel…
Pozostaje mu jedynie złożona Velli obietnica przywrócenia jej cielesnej
postaci. Raen odzyskuje władzę, a wokół wzbiera bunt, Tyen zaś musi
postanowić, do czego jest w stanie się posunąć, by dotrzymać danego
Velli słowa.
Po
pięciu latach spędzonych wśród tkaczy gobelinów w Schpecie w spokojne
życie Rielle wkracza wojna. W obliczu porażki i nieuchronnej okupacji
wszyscy ze zdumieniem obserwują, jak wrogie wojska wycofują się, a do
bram miasta zbliżają się trzy postacie – w czarnych włosach jednej z
nich pobłyskują niebieskie refleksy. Przeszłość dziewczyny z dalekiego
kraju i jej magiczne zdolności to nie wszystkie sekrety, jakie mógłby
wyjawić tajemniczy przybysz…
Anioł zamierza wrócić do swojego świata i pragnie zabrać Rielle ze sobą.
Moja ocena: Bardzo dobra (****)
Trudi
Canavan jak zwykle oczarowała mnie swoją historią. Nie udało jej się
uzyskać takiego wrażenia, jak przy Trylogii Czarnego Maga, ale mimo
wszystko lektura była wciągająca. Podobnie jak poprzednia część „Anioł
burz” skupia się na historiach Rielle i Tyena. W poprzednim tomie części
te były w mojej ocenie nierówne - u Tyena było żywiołowo, a u Rielle
jakoś nudnawo. Tym razem obie są zaskakujące, pełne akcji i napięcia, i
bardzo równe.
Czas ma tendencję do przyspieszania, kiedy nie zwraca się na niego uwagi.
Skazani na porażkę... czy na sukces?
Przez
większość książki ma się wrażenie, że dwójka głównych bohaterów nie ma
za wiele do powiedzenia. Że wszystko co robią jest zgodne z planem
bohatera nr 3. Są niczym marionetki, które wprawiane przez sprawne
dłonie, zachowują się w odpowiedni, z góry przewidziany sposób. Dlatego
bardzo doceniam zakończenie, które właśnie się z tego schematu wyłamuje.
Kto stoi pośrodku, musi się nauczyć robić uniki.
Wędrujemy...
Mieliście
kiedyś ochotę przenieść się do innego miejsca? Pstryknąć palcami i być
gdzieś indziej? Cóż, „Anioł Burz” Wam to umożliwia, bowiem zabiera
czytelników nie do jednego świata a wielu. Do wyboru do koloru.
Bohaterowie przeskakują między jednym miejscem a drugim... no a my wraz z
nimi. ;)
Z
każdą kolejną stroną robi się coraz ciekawiej. I muszę przyznać, że
zaczęłam coraz bardziej wciągać się i doceniać tę historię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będzie mi niezmiernie miło za każdy komentarz. Jednakże namolnego spamu nikt nie lubi, podobnie zresztą jak "hejtingu". Jeśli chcesz kogoś poobrażać to radzę użycie tego fajnego krzyżyka w prawym górnym rogu. Komentarze tylko spamujące lub obraźliwe będą usuwane.