"Kiedy ludzie rozpaczają, niektórych chciałoby się objąć, poklepać po plecach i powiedzieć: "No już, już". Innych chciałoby się porządnie spoliczkować i warknąć, żeby wzięli się w garść."
Podziwiam
Kinga za jego zdolność do podejmowania w swoich książkach różnych
tematów. "Panem Mercedesem" wchodzi on na niwy powieści
detektywistycznej. Co prawda ma już doświadczenie w zbrodniach
wszelakich, lecz stworzenie postaci, która mogłaby konkurować z
Sherlockiem Holmesem czy Herkulesem Poirot, wydaje się całkiem ambitnym
celem. Czy mu się to udało?
Opis:
Debiut
Stephena Kinga w gatunku kryminału detektywistycznego. Brady,
nazywający sam siebie „sprafcą”, pokochał dotyk śmierci pod kołami
Mercedesa i chce poczuć go ponownie. Jeśli kolejna misja Brady’ego się
powiedzie, zabije tysiące osób. Tylko Bill Hodges wraz z dwójką
sprzymierzeńców może zatrzymać mordercę, zanim ten uderzy ponownie. Kto
kryje się pod pseudonimem Pan Mercedes i jak go odnaleźć?
Moja ocena: Dobra (***)
Przy
całym moim uwielbieniu dla prozy mistrza, powiem, że w mojej ocenie mu
się nie udało i to z kilku powodów. "Pan Mercedes" jest książką
przeciętną, nie jest źle, ale jakoś super także nie. Po pierwszych
stronach miałam duże nadzieje, które bardzo szybko zostały rozwiane.
Przede wszystkim wiele mówi nam sama nazwa cyklu - imię i nazwisko
bohatera, niby nic, ale już wiemy, że nasz detektyw będzie miał długie
życie (przynajmniej do ostatniego tomu). W książkach pojedynczych zawsze
była ta nuta niepewności.
"Gdybym mieszkał w Afganistanie, myśli, nosił turban i taki czadowy szlafrok, zrobiłbym karierę, wysadzając transportery opancerzone."
Drugi
element, który nie tyle mnie rozczarował, co zirytował, to nie
całkowita przewidywalność (bo tak nazwać tego nie można) a podanie nam
wszystkiego na tacy. Konwencja pośrednich konfrontacji między tym
dobrym, a tym złym, gdzie znamy obie strony, jest jak obserwowanie
partii szachów. Czekamy jedynie na kolejne ruchy. Niektóre z nich są
godne szachowego arcymistrza, ale reszta nie zachwyca.
"Pan Mercedes to bardzo inteligentny człowiek, który przypadkiem jest szalony."
Kolejną
sprawą, na którą zwykle przymykam oko, jest "przebłysk przyszłości",
jest to tak częste u Kinga, że nawet nadałam temu nazwę ;). Tym razem
jeden z takich przebłysków przelał szalę goryczy. Kiedy akcja nabiera
tempa, ma się „coś" wydarzyć, nagle główny bohater mówi pewne zdanie do
innego, a potem stwierdza (w opisie jakby ze wspomnień), że będzie tych
słów żałował do końca życia. Ma się wtedy ochotę zrobić facepalm - "No
co ty, serio?" Pominę fakt, że już mogliśmy się tego wcześniej domyślić,
jednak gdy autor walnie nam tą prawdą prosto między oczy, nabierająca
tempa akcja wytraca swój dynamizm.
"Jesteś stary, ale nie taki stary, i trochę przyciężki, ale nie aż taki gruby. Chociaż będziesz, jeśli nie zaczniesz uważać. - Celuje w niego widelcem. - Na taką szczerość kobieta może się zdobyć tylko wtedy, jeśli przespała się z mężczyzną i nadal go lubi na tyle, żeby zjeść z nim kolację."
Pod
względem stylu i języka wiele się nie zmienia. Jest wszystko to, do
czego King nas zdążył przyzwyczaić. Bohaterowie ukazani w całym spektrum
emocji, zachowań, z cechami osobowości przypisanymi właśnie do nich.
Tutaj też nie można wiele zarzucić. Dla mnie tylko fabuła pozostawia
wiele do życzenia.
Zapytalibyście
pewnie, czemu w takim razie dobra ocena? To proste, bo są elementy
ciekawe i pełne zaskoczenia. Czyta się całkiem nieźle. A podejście do
fabuły jest względne, ja wiem w jakiej formie mistrza najbardziej lubię,
ale dla kogoś kto czyta go po raz pierwszy, ta odsłona może być
przystępna i ciekawa
Nadal nie poznałam żadnej książki mistrza... :( Nie mniej kiedy w końcu to zrobię zacznę od jakiejś pewniejszej pozycji.
OdpowiedzUsuńWszystko zależy od tego, co kto lubi :)
Usuń