"Pracuję tu już od dziewięciu miesięcy i dalej nie wiem, czy jest chora na ciele, czy sfajczyła sobie mózg tymi wszystkimi farbami do włosów."
Opis:
Powieść
koncentruje się relacjach czarnoskórych kobiet służących w domach
białych rodzina na południu Stanów Zjednoczonych w latach 60. XX wieku.
Jednak pod warstwą tematyki rasistowskiej autorka ukryła pokłady
uniwersalnych rozważań nie tylko o istocie człowieczeństwa i tolerancji,
ale przede wszystkim o zmaganiu się ze stereotypami, o przezwyciężaniu
strachu, o ograniczeniach, którym wszyscy podlegamy i które pragniemy
znieść. I wreszcie o przyjaźni i solidarności, których siła potrafi
zdziałać cuda. .Służące” to świetnie napisana książka o zaskakująco
wyzwalającej mocy!
Książka
budzi wiele emocji – od łez do śmiechu, a lekturze towarzyszy
wyzwalające uczucie, że jeśli tylko odrzucimy strach, zmiana na lepsze
zawsze okazuje się możliwa.
Moja ocena: Oby więcej takich (*****)
+ podejście do tematu
+ styl
+ barwne postacie
+ humor
+ uniwersalność
***
"Jestem tak wściekła, że cała się trzęsę. Tupiąc, wchodzę na górę i siadam przed maszyną. W głowie mi się nie mieści, że matka mogła wyrzucić kogoś, kto oddał jej największą przysługę w życiu, wychował jej dzieci, nauczył mnie uprzejmości i szacunku do samej siebie."
Stany
Zjednoczone. Wielu kojarzą się one się z „amerykańskim snem”, innym z
tolerancją na wszelkich podłożach. Jednak to obraz dzisiejszych Stanów i
wcale tak do końca idealnie w tej kwestii nie jest. Zresztą jak
wszędzie. Dawniej było to „złe” Południe, które jak najdłużej chciało na
plantacjach bawełny korzystać z pracy niewolników. W późniejszym
okresie wojny secesyjnej niewolnictwo stało się tematem sporów. Wojna
zakończyła się wygraną Północy. Przewaga Unii ukształtowała się właśnie
po zniesieniu niewolnictwa w styczniu 1863 roku, gdy do armii zaczęli
wstępować byli niewolnicy. Przypominam o tym dlatego, iż mimo tego, że
akcja powieści Stockett dzieje się prawie sto lat później, to sytuacja
Afroamerykanów na tym terenie, Południu, jakoś drastycznie się nie
zmieniła. Oczywiście, nie byli już oni niewolnikami, ale dalej
traktowano ich jak ludzi drugiej czy wręcz trzeciej kategorii. Pracowali
za pieniądze, ale mentalność białych pracodawców wykazywała raczej
tendencje do tego, co działo się sto lat wcześniej. Frustrowało ich
pewnie to, że musieli płacić za to, co kiedyś mieli za darmo.
"Chyba wtedy zrozumiałam, co to wstyd i jaki ma kolor. Wstyd nie jest czarny jak brud, chociaż wcześniej tak myślałam. Wstyd ma kolor nowego białego mundurka, co na jego kupno twoja matka prasowała rzeczy przez całe noce. Jest biały bez smużki ani plamki."
Czyta
się szybko i łatwo. Przystępny język, szczegółowe opisy, a przede
wszystkim kreacja niektórych postaci są atutami tej książki. Jak na
debiut, autorka nie tylko poradziła sobie z tematem, ale stworzyła
historię, która porusza, rozśmiesza, oburza i wywołuje wiele różnych
emocji. Wszystko jest jednak proste. To kto jest zły, kto jest dobry,
kto powinien nas do siebie zrazić, a kto zyskać naszą sympatię. Czarne i
białe. W dosłownym sensie. I nawet jednostki wyłamujące się z tego
schematu są w jakiś sposób sztampowe, ale jednocześnie bogate i
dopracowane. Jako czytelnicy możemy wyobrazić sobie, że niektóre z
wydarzeń przedstawianych w książce nie tylko były prawdopodobne, ale
bardzo możliwe, że w jakimś miejscu w jakimś czasie takie rzeczy
naprawdę mogły mieć miejsce.
"Ściągam płaskie buty i schodzę z werandy, podczas gdy matka nakazuje mi natychmiast włożyć buty, strasząc mnie grzybicą i zapaleniem mózgu od ukąszenia komara. Nieuchronną śmiercią z braku butów. Śmiercią z braku męża. Wzdrygam się, czując wyobcowanie, dopadające mnie regularnie, odkąd trzy miesiące temu skończyłam studia i znowu trafiłam do miejsca, do którego przestałam pasować."
Polecam! :)
Od dawna mam tę książkę na swojej liście, mam nadzieję, że niedługo uda mi się ją dorwać ;)
OdpowiedzUsuńNaprawdę warto! :)
UsuńNie słyszałam o tej powieści wcześniej, chociaż taką tematykę uwielbia moja mama :) Na plus zdecydowanie jest humor no i oczywiście to, że autorka jako debiutantka naprawdę sobie poradziła z wyzwaniem, jakie sobie sama postawiła :)
OdpowiedzUsuńA no widzisz, zawsze możesz mamie podsunąć ten tytuł. :D
Usuń